Romuald Traugutt to wódz powstańców, którego, nawiasem mówiąc, Eliza Orzeszkowa miała okazję znać osobiście.
Oczy jego były mądre, aczkolwiek smutne. Gdy się uśmiechał, przypominał dziecko. Z powodu frasunków na jego czole zarysowywała się z daleka widoczna zmarszczka.
Zgodnie z naukami Chrystusa opuścił bliskich, bogactwo, ażeby dźwigać ciężar wespół z narodem.
Walczy mimo tego, iż jako historyk przewiduje fiasko insurekcji. Dla powstańców był tym, który trzymał ich w rydzach i w wytrwałości, nadziei. Umiał zerwać ich do walki. To dzięki niemu w ogóle możliwy był zryw. Po wygranej nie szczędził im przyjemnych słów, które podbudowywały walczących o swój kraj. Nigdy nie zapomniał pogratulować im odwagi. Przede wszystkim jednak podziękował Tarkowskiemu za uratowanie mu życia.
Wiadomo, iż przeżył bitwę opisaną w dziele „Gloria victis”. Zakomunikował to las, który stwierdził: „Nie w tej mogile śpi. Kędyś daleko”.