Św. Paweł, który jest pierwszym autorem nowotestamentowym, raczej ominął sprawę piekła. Jedyne co napisał o karze za grzech, to że jest nią śmierć, reszta dusz będzie ułaskawiona dzięki wierze i osiągnie etap wiecznego życia w królestwie Bożym od dnia zwanym Sądem Ostatecznym.
Dopiero w Ewangelii św. Marka znajdujemy coś o piekle. Wynika z niej, że ta część ciała, która doprowadziła nas do grzechu, powinna zostać usunięta, bo lepiej wejść do królestwa Boga bez niej, niż znaleźć się w piekle, gdzie „robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”. Natomiast w Ewangelii wg św. Mateusza znaleźć możemy relację z opowieści Jezusa mówiącą, że podczas końca świata, aniołowie odsuną złych od sprawiedliwych i wrzucą w ogień, a „tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. Z otchłanią spotykamy się w przypowieści o bogaczu i żebraku, Łazarzu w Ewangelii wg św. Łukasza. Pierwszy z nich prowadził okazałe życie, drugi – pozbawione podstawowych potrzeb, chociażby jedzenia, dlatego też czekał na resztki pozostawione przez pierwszego. Po śmierci pierwszy okazał się ostatnim, skazanym na cierpienie w piekle, a drugi będąc wcześniej ostatni, spoczął na łonie Abrahama. Czyli inferno i niebiosa to nie tyle kara, co konsekwencja decyzji za życia śmiertelnika. Także w wielopłaszczyznowej Apokalipsie św. Jana zmartwychwstały już Jezus ukazuje wyższość życia nad śmiercią. Apokalipsa ta również pokazuje detale piekielnych męczarni. Można pokrótce rzec, że to wszystko jest tak bolesne, że i Piotr, i sam Jezus lamentują.
Strach przed piekłem znany jest chrześcijanom od pierwszych wieków. Jedni uważają, że nawet najgorsi, kiedyś się zmienią i dotrą do nieba, inni zaś uznawali odmęty za wieczność. Powstało wiele dzieł o tym miejscu, np. „Piekło” Dantego, „Raj utracony” Miltona, a także obrazy Hieronima Boscha, Pietera Bruegela i jego synów. Niemniej jednak w Stanach Zjednoczonych Ojcowie Założyciele ominęli w konstytucji przedmiot piekła, choć istnienie piekła negowali tylko unitarianie. Okazało się jednak, że ludzie uznają piekło za przenośnię stanu ducha. Obawy to uczucia, choć przewodzące człowiekiem, to po pewnym czasie zawodne.
Skąd więc wziął się diabeł? Czy przez niego czynimy źle? Bóg stworzył dobro i zło, a skoro jesteśmy jego podobieństwem, to może i je stwarzamy? Hebrajska część mowy „satan” oznaczała słowo „utrudniać” bądź zwrot „okazywać sprzeciw”. Czasownik ten wyrażał czynność związaną z oskarżycielem lub osobą wstrzymujący czyjeś możliwości. W rezultacie określano nimi anioły, których zadaniem, wyznaczonym przez Boga, było przeszkadzanie ludziom w ich działaniach i komplikowanie im życia. W języku greckim „satanás” to przeciwnik, a „diábolos” – „oszczerca”. Nic dziwnego, iż Grecy nazwali inaczej postaci przeciwne, a inaczej potwarców. Rozłam ten w tym kraju był nieunikniony, gdyż jako nieliczni rozkładali wszystko na czynniki pierwsze, a potem szukali najbardziej odpowiednich nazw, o czym świadczy wiele nazw miłości, w zależności od jej charakteru, funkcji i zakończenia. Tak też przeciwnik stał się wrogiem, a obmówca – złym.
Bywało, że szatan czynił dobrze, o czym świadczy chociażby fragment (Lb 22,33). Częściej jednak był wykorzystywany przez Najwyższego do „ranienia” ludzi, czyli dostarczenia im bogatego bagażu doświadczeń. Wg Księgi Hioba szatan to jeden z synów Boga, który się mu przyznaje: „mnie nakłoniłeś do zrujnowania go, na próżno”. Po pewnym czasie diabeł zaczął być jak Aryman, czyli stał się wrogiem Boga.
W czasach Jezusa szatan otrzymał nowe nazwy: drugi władca, kusiciel, książę duchów itp. Jezus z Nazaretu nazywał go Belzebubem, choć nie wiadomo, jakie jest znaczenie tegoż imienia. Lucyper otrzymał także kosmiczną naturę, o czym świadczy Apokalipsa św. Jana, w której to książę ciemności jest jak smok. Dodatkowo walcząc z Nazarejczykiem, próbował złamać jego siłę. Skutkiem tego stał się jeszcze istotniejszy niż wcześniej. Ostateczne zwycięstwo Chrystusa poprzez zmartwychwstanie było kluczowe nie tylko z ludzkiego punktu widzenia, ale także kosmicznego.
Jezus Nazaretańczyk żył i umarł jako Żyd, i jego pierwszymi wyznawcami byli Żydzi. Wtenczas dla nich najważniejszy był Stary Testament. Nowa religia nie miała łatwo. W końcu uznano, że wszyscy jesteśmy w Chrystusie. Dzisiaj, za sprawą nauk diabeł nie ma już takiej mocy. Chociaż może nam się tylko tak wydawać? Może usypia naszą czujność?