Naprędce odpowiadając na zawarte w tytule pytanie, można napisać, iż życie w naszych czasach jest wspaniałe, lepsze od tych, w którym przyszło egzystować naszym przodkom. Jednak po dokładniejszej analizie dochodzi się do dość smutnego wniosku. Jakiego?
Przez większość istnienia świat człowieczy dążył do lepszego życia, które miała mu zapewnić wygoda. Rozwój cywilizacyjny ułatwił nam wykonywanie powszechnych czynności. Pralka pierze, kuchenka mikrofalowa podgrzewa niezdrową, szybką, modyfikowaną i oszukiwaną żywność, a gdy Alexander Graham Bell przeprowadził pierwszą rozmowę na odległość za pomocą miedzianego kabelka, mało osób się spodziewało, iż już niedługo będzie można porozumieć się bez przewodu. Potem nastał czas na telefony stacjonarne i pierwszą „komórkę” wyprodukowaną w 1956 roku, która teraz całkowicie zawładnęła ludzkością.
Trwa w najlepsze epoka cyfrowa i komputeryzacja. Częściej podajemy adresy stron internetowych czy e-maili niż zamieszkania. W dodatku musimy być bardziej wyczuleni na ochronę danych osobowych. To, co tworzyliśmy przez wiele lat, zaczyna nas dręczyć. Jeśli nie wyłączymy telefonu, godzimy się na poświęcenie naszego czasu innym. Aparaty telefoniczne, smartfony, tablety przekazują co i gdzie robimy nawet tym, których nie znamy i nigdy nie zobaczymy.
Samochody mają w sobie coraz więcej komputera. Nie wystarczy już człowiek, który potrafi rozsądnie decydować o sobie i innych. Przyszedł czas odzwyczajania go od samodzielności. Auto niebawem samo będzie kierowało sobą. Czy kiedyś powrócimy do przyjemnych przejażdżek konnych?
Im więcej sprzętu, tym gorszej jakości się go tworzy, żeby klient szybciej wymienił go na nowy. To z kolei prowadzi do problemów z utylizacją. Wraz z rosnącym zanieczyszczeniem tworzą się nieprzyjemne dla nas konsekwencje. Co gorsza, coraz bardziej oddalamy się od natury. Nasz przodek lepiej rozumiał otoczenie, sam rozpoznawał chmury deszczowe, burzowe, wdychał świeższe powietrze, łykał czystszą wodę. Nie śpieszył się z pracy do domu i z domu do pracy. Współcześnie zajęcia łączą ze sobą o wiele mniej osób niż drzewiej. Nie mogli narzekać na brak zajęć, nudę, a jednocześnie spędzali ze sobą więcej czasu, choćby przy pracy. Odkrywali świat na własne oczy, obecnie potrzebujemy do tego sprzętu, np. mikroskopu, reszta bowiem jest już znana.
Ongiś familie były wielodzietne i wielopokoleniowe, wychowane tradycyjnie, zgodnie z obyczajami. Gdzie się dziś nie obejrzymy, rodziny są ubogie, raczej nie zauważymy dużej liczby sporych rodzin. Kryzys rodziny, moda na bycie singlem – to wszystko powoduje osamotnienie. Choć nie sami, to stajemy się samotni. Wyścig szczurów, pogoń za pieniędzmi i osiąganie celów po trupach rujnuje kontakty między ludźmi.
Nawet w sklepach brak dawniejszych relacji sprzedawca – kupiec. Choć wszystko w nich robi niebywałe wrażenie, pozostaje sztuczne. I właśnie z takiego obrotu spraw zadowoleni są założyciele centrów handlowych, myśląc, że w ten sposób zbliżają się do ideału. Dla nich im dalej od natury tym lepiej. Karta kredytowa nie tylko pomaga im więcej zarobić, gdyż łatwiej wtedy klientowi wydawać więcej funduszy, ale i jest pulą danych dla banków. Dzięki niej wiedzą o naszych preferencjach i miejscach, do których się udajemy kupić towar. Wiedzą też ile zarabiamy i ile mamy na koncie. Cóż więcej mogą chcieć, by jeszcze więcej zarobić? Aż strach pomyśleć. Później otrzymujemy niechciane oferty, spamy, reklamy i tracimy na nie czas.
Tak sklepy, jak i czasopisma, telewizja przyczyniają się do anoreksji, a nawet śmierci wielu kobiet. To nadal świat, w którym elita dyktuje reszcie jak ma on wyglądać, jak należy żyć. Z tym że niegdyś porady te nie zahaczały o każdą dziedzinę. Teraz czołówka narzuca nam wszystko, na czym może zarobić. I aż wstyd, że ludzie cywilizowani dają sobą tak rządzić i poniewierać.
Mimo technologii umożliwiającej nam szybki kontakt komunikacja międzyludzka nie jest zbyt dobra, wręcz przeciwnie, albowiem powoduje izolowanie się jednostek, zerwanie więzi z przyjaciółmi i rodziną, pomijanie tych, którzy pozostają w cieniu. Na domiar tego brak głębszych relacji z poznawanymi przez sieć znajomymi czyni nas oderwanymi od ludzkiej rzeczywistości. Stajemy się dzicy, nieodpowiedzialni, beztroscy. Liczą się nowe gry, „gadżety”, częsta wymiana sprzętu, mieszkań, znajomych, ale nie ludzie.
Gdyby tego było mało, zamieniliśmy książki na telewizję i „audiobooki” pozbawiając się własnej wyobraźni. Uśpieni nie zauważymy prawdziwego zagrożenia. I chociaż ludzkość ma dostęp do tylu wiadomości, panujący ogólny chaos informacyjny niekiedy wprowadza ją w błąd.
Obojętni na potrzeby innych, na to, co i jakie tworzymy, stajemy się bierni wobec siebie. W imię wygodniejszego życia sami przetwarzamy się w niewolników. Nie szanując siebie, tracimy kontakt z Matką Ziemią i ze swoim wnętrzem. Może trend jeszcze zdoła się odwrócić, acz na tę chwilę wszystko, choć kolorowe, maluje czarną przyszłość. Niemniej jednak co przyniosą najbliższe dzieje ludzkości, tego de facto nikt nie wie. Może to i lepiej?