Maryś Tarłowski to brat Anielki (oczywiście starszy od niej). Ten bohaterski człowiek zginął dla dobra swojego kraju. Brał udział w bitwie, która przybrała formę niebywale bestialskiego widowiska. Takich walk w powstaniu styczniowym było wiele.
Wątły, drobny, na twarzy różowy i biały. Jego niebieskawe oczy przypominały dziewczęce, albowiem były łagodne, nieśmiałe. Tegoż blondyna nazywano „małym”, gdyż wyglądał niczym „przebrana dziewczyna” bądź też „ledwie dorosłe chłopię”.
Dwudziestolatek przeniósł się w rejony, w których zresztą miała miejsce walka, po śmierci rodziców. Zabrał ze sobą siostrę, o którą się troszczył. Stosownie do przyjętych przez pozytywistów założeń pragnął pracować u podstaw, nauczać prostych ludzi.
Młodzieniec był naukowcem, czyli „takim, co się u ludzi nazywa naturalistą. Interesuje go natura. Szczególną uwagę poświęcał faunie i owadom. Obudził i w Amelce fascynację światem przyrody.” Tenże młodziak zaprzyjaźnił się z Jagminem, z którym podjęli decyzję o wstąpieniu do sił powstańczych. Poza tym wewnątrz siebie prowadził walkę z samym sobą. Jako Polak chciał zrobić wszystko, dla dobra swojego kraju. Jednakowoż bardziej lubował się w nauce. Nie przepadał za bronią, zbroją i zabijaniem. Po prostu „do bojów tych stworzony nie był”.
Pomimo jego mizernej kondycji fizycznej, braku wprawy w ćwiczeniach, to podczas bitew wyróżniał się okazałym poświęceniem. W jednej z walk powstańczych uratował życie samego dowódcy – Trauguttowi.
Waleczny do ostatniego tchnienia. Najważniejszy dla niego stał się obowiązek względem ojczyzny. Polska bowiem była dlań nervus rerum. Umęczony przez Rosjan zginął nabity na ich piki.
Żegnając się z życiem, myślał o siostrze i Jagminie, którego ostatkiem sił prosił o przekazanie Anielce swojej pokrwawionej chusty jako pamiątki.