Nowela Henryka Sienkiewicza przyciąga nas swoimi wartościami artystycznymi oraz poznawczymi. Czy jednak tylko to jest w stanie przykuć czytelnika do treści tej książki? Oczywiście, że równie mocno zwraca naszą uwagę sam tytułowy bohater. Co w nim jest tak interesującego, iż stajemy się więźniami na czas czytania noweli?
Nasze zainteresowanie główną postacią pojawia się ze względu na jego smutny los żołnierza. Na jego podstawie poznajemy dzieje tysięcy Polaków – naszych przodków zmuszonych po upadku listopadowego do opuszczenia ziemi ojczystej i prowadzenia tułaczej egzystencji. Skawiński nie jest ani w lepszej, ani gorszej sytuacji od nich. Stanowi on przykład Polaka wygnanego za granice swojego państwa i zmuszonego do prowadzenia obcego mu dotąd trybu życia.
Ponieważ urodził się około 1800 roku, można sądzić, iż był romantykiem i dlatego hasła niepodległościowe, idea walki „za wolność naszą i waszą” były mu nazbyt bliskie. Tak bardzo owładnęły jego myśleniem, iż najlepsze lata swojego żywota spędził na aktywnym działaniu w przeróżnych zbrojnych ruchach, których ostatecznym celem było przywrócenie suwerenności Polsce.
Miał za sobą walkę w polskim powstaniu, ale też w wojnie domowej w Hiszpanii i szeregach armii francuskiej w Algierze, a nawet w węgierskim powstaniu narodowym w czasie Wiosny Ludów i w wojnie secesyjnej w Stanach Zjednoczonych. Wszędzie był doceniany, otrzymywał odznaczenia z uwagi na swe męstwo, bohaterstwo i oddanie. Wśród nagród znalazła się ta najwyższa, czyli francuski Order Legii Honorowej.
O ile pierwszą część życia spędził na walkach, drugą przyszło mu spędzić na tułaczce. Zwiedzając w ten sposób świat, imał się każdej nadarzającej się pracy. Stał się kopaczem złota w Australii, poszukiwaczem diamentów w Afryce, strzelcem rządowym w Indiach Wschodnich, właścicielem: gospodarstwa rolnego w Kalifornii, warsztatu kowalskiego w Helenie w stanie Arkansas, a nawet fabryki cygar w Hawanie. Podjął się handlowania z dzikimi ludami z Brazylii. Nie bał się zostać majtkiem na statku kursującym pomiędzy Bahią a Bordeaux, a potem pracować z harpunem (oszczep wraz z liną stosowany do polowania na duże zwierzęta morskie) na statku wielorybniczym.
Niestety ani jako właściciel, ani jako harpunnik nie czuł się na tyle szczęśliwy, by „zapuścić korzenie”. Nigdzie mu się nie powodziło, gdyż z uwagi na suszę farma nie wydała oczekiwanych plonów, warsztat kowalski został strawiony przez pożar, a on sam został okradziony przez hawańskiego partnera. Jakby tego było mało, trafił w ręce Indian w Górach Skalistych, a potem czekała go kilkutygodniowa wędrówka w lasach nad Amazonką. Wyraźnie widać, iż koleje bohatera sienkiewiczowskiej noweli wskazują na jedno wielkie pasmo nieszczęść i przeznaczenie, jakim jest jego ciągłe tułanie się na obczyźnie.
Aspinwall miał stanowić cichy port dla tego wyczerpanego tułaczką spracowanego żołnierza i po wielokroć bezlitośnie doświadczanego przez fatum człowieka. Podjął on pracę latarnika i tym samym był przekonany, że oto właśnie zakończył się jego czas niepowodzeń. Osiadłszy się w latarni, poczuł samotność, ale jednocześnie radość, iż nie musi już przenosić się z miejsca na miejsce. Czas wypełniały mu obowiązki i refleksje, a także czytanie hiszpańskiej prasy i delektowanie się morskim krajobrazem. Na lądzie bywał rzadko – w niedzielę, gdy szedł do pobliskiego kościoła. Wtedy też zaopatrywał się w gazety, by bezwolnie szukać w nich jakichś wieści o państwie, w którym przyszedł na świat.
Po pewnym czasie opuścił też wspólnotę kościelną, przestał kontaktować się z ludźmi. Jego światem była latarnia i morze. Zawładnęła nim nostalgia i utrata wiary, iż jeszcze kiedyś stanie nogą na ojczystym łonie. Obcując z naturą, zdawał się jej cząstką. Aby ukoić swoje nerwy, popadł w zobojętnienie. Liczył się tylko szum morza, fruwające mewy, złocisty piach i wykonywane zobowiązania.
Zmiana nadeszła jak grom z jasnego nieba. Wyrwała go z indyferencji otrzymana od Towarzystwa Polskiego z Nowego Jorku paczka z książkami. Była to forma podziękowania za przesłane pieniądze na jego rozbudowę. Od razu odżyły w Skawińskim emocje, najpierw zdumienie, potem radość. Z ogromną ekscytacją jął czytać treść „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza – lekturę będącą wzywaniem miłości i przejawem tęsknoty.
„Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie!” – jakże prawdziwe było to zdanie z inwokacji. Dawny wojskowy nie mógł być w pełni sił, gdyż znajdował się daleko od swojej macierzy. Te słowa wywarły w nim tak silne emocje, iż począł uwalniać uwięziony w nim ból głośnym szlochem. Na pozór pogrążona w czeluściach niepamięci miłość do kraju lat dziecinnych teraz gwałtownie przypominała o sobie, jakby zrodziła się w nim na nowo znacznie silniejsza i mocniej oddziałująca na latarnika.
Napotkanie po czterech dekadach polskiej pisanej mowy uświadomiło mu, iż wobec Polski wszystko inne jest nieznaczące. Z utęsknieniem czytał kolejne strony polskiego poematu. Usłyszał szum sosnowego lasu, ujrzał rodowitą wioskę, polskie pola, łąki i stawy. W ten sposób znalazł się znowu w swoich rodzinnych stronach. Obcowanie ze znanym pejzażem, za którym tęskno mu było przez te ponad czterdzieści lat, nie trwało długo, a poniesiony koszt chwilowego powrotu do swojego państwa okazał się duży dla sędziwego człowieka. Niezapalenie na czas latarni przysporzyło łodzi z San Geromo sporo kłopotów, albowiem rozbiła się ona na mieliźnie. Zdarzenie to było synonimiczne z utratą przez Skawińskiego pracy i wyprawą w kolejną podróż, która dla przyprószonej siwizną osoby jest zwykle poniewierką doprowadzającą do śmierci.
Postać stworzona przez Henryka Sienkiewicza to przykład żołnierza, który swoje życie scalił z ukochanym państwem. To dla Polski cierpiał katusze i poza jej granicami, gdyż zdawał sobie sprawę, iż jego żywot daleko od niej nie ma większego sensu. To w niej pozostawił ducha patriotycznego, oddał jej swoje serce. To typowe podejście „chorego na polskość”, który nigdzie nie umie zagrzać na dłużej miejsca, chyba że w swojej krainie. Gdyby ostał w jednym miejscu, bałby się utraty pamięci o rodzinnym kraju, a tego – zdaje się – obawiał się najbardziej.