Pozwolenie autorki
na umieszczenie tekstu.
Autor: Kamelia Grater
Pomoc jeżykowi
Pewnego, marcowego dnia, kiedy to słońce podgrzewało grunt pod nogami zwierząt, na rozgrzany asfalt wymaszerował jeżyk. Miał długie i ostre kolce, dłuższy nosek i niebieskie oczka.
Przemykał przez jezdnię, aż tu nagle przeraził go pisk. Hałas ten przybliżał się do niego z zawrotną prędkością. Schował się w swoim kolczastym pancerzyku.
Z samochodu, który tak raptownie zaczął hamować, wybiegła dziewczyna. Miała 14 lat. Za nią wyszła mama.
– Pośpiesz się mamo! – poganiała młoda pasażerka.
– Musiałam włączyć światła awaryjne, by dać znać, że stoimy.
– Pomóż jeżykowi, proszę. – nalegało dziecko.
– Wygląda na to, że jest cały i nic mu nie dolega.
– Jeszcze jest cały, lecz jak tu zostanie, to będzie po nim. – kontynuowała – Trzeba go przenieść dalej.
– Dobrze, ale jak to zrobimy, zadzwonimy do Straży Miejskiej. – zgodziła się i po chwili krzyknęła – Zaczekaj!
Mama doszła do auta i otworzyła bagażnik. Wyjęła z niego dechę i torbę ze sztywnego materiału. Dechę położyła na ulicę i… przez chwilę poczuła wielki strach. Na szczęście to był tylko samochód. Wymijał on ich stojące auto. Matula założyła na swoje ręce torbę i przeniosła kolczastego mieszkańca Ziemi na drewno. Podniosła je i wsadziła do tyłu swojej bryki.
Przejechały kilometr w głąb lasu. Przystanęły i otworzyły bagażnik. Zobaczyły jego niebieskawe oczy i się rozmarzyły.
– Jakie one cudne, prawda mamo?
– Niespotykane i ładne, Aniu.
– Przenosimy jeżyka?
– Tak, przenosimy. – potwierdziła mama.
Delikatnie przeniosły kolczastego zwierzaka i położyły na trawie, po czym poczekały kilka minut.
– Dziękuję za pomoc – język ciała jeża mówił wszystko.
– Idź! – rozkazała mama.
– I uważaj na siebie! – nakazała córka. – Nie wypuszczaj się tak daleko, gdy nie trzeba.
Jeżyk odwrócił się i powoli szedł przed siebie, w stronę centrum lasu.
– Dziękuję mamo.
– To ja ci dziękuję za to, że przypominasz mi o czynieniu dobra.
– Tak. Bywasz tak zajęta, że nie myślisz racjonalnie.
Uśmiechnęły się do siebie. Na wszelki wypadek zadzwoniły pod numer Straży Miejskiej i poinformowały, iż jeż ma żółtawą barwę ciała. Niebawem pojawili się ludzie, którzy zajęli się skulonym właścicielem kolców. Oddalił się nieznacznie, więc nie trzeba było go długo szukać.
Wróciły do domu w bardzo dobrym humorze.
– Jutro też pojadę tamtą drogą – postanowiła mama i zaczęła głośno rozmyślać – Może pomogę innemu zwierzakowi?
– Oby żaden nie był w tarapatach – dodała Ania, która śmiejąc się, mocno przytuliła mamę.
Warto wiedzieć, iż jeże są prawnie chronione. Nie warto i nie powinno się im robić krzywdy, zresztą – myślę, iż tu każdy się zgodzi – co to za zabawa, gdy widzi się czyjeś cierpienie?
Gdy widzisz przez dłuższy czas nieruchomego jeża na ulicy, zgłoś ten fakt, a najprawdopodobniej uratujesz tego osobnika i jego potomstwo, które przyjdzie dzięki niemu na świat.