Książka po raz pierwszy wydana w 1943 roku to opowieść o nietuzinkowym chłopcu. Antoine wykreował go jako przybysza z innego świata. Jednakże nie przypomina szarego stworka z wielkimi oczyskami. Współczesny wizerunek obcego można włożyć między bajki.
Mały Książę to nieszkodliwy dla innych chłopczyk zostawiający swoją planetę w celu poszukiwania przyjaźni. W ten sposób porzuca „klosz”, oczywiście nie taki, jaki miała róża, który dotąd chronił go przed różnymi niebezpieczeństwami. Kiedy już wstąpił w świat dorosłych, przekonał się, czym on w istocie jest i jak beznadziejne jest życie starszych. Po pierwsze, wszystko tu jest jakby celowo komplikowane; po drugie, praca pozbawiona jest sensu; po trzecie, nikt nie chce widzieć swoich wad, przyznać się do swoich błędów. Dzieci lubią pytać, dorośli nie potrafią przyznać się, że czegoś nie wiedzą. Dla małego człowieka jest to dziwne i faktycznie, trudno się z nim nie zgodzić. Prawie każda wizyta u dorosłego kończy się fiaskiem. Młody chłopiec poszukując prawdziwej przyjaźni, nie może sobie pozwolić na udawane relacje. Nie po to opuścił miejsce, o które tak bardzo dbał. Czy Mały Książę odnajdzie to, czego szuka?
Jeżeli mamy ochotę przypomnieć sobie, jak naturalne, tajemnicze i poznawcze bywa dzieciństwo, możemy sięgnąć po tę książkę. Pozwoli ona zapomnieć o trudach dnia powszedniego, by przemyśleć własne życie i ocenić co w nim jest najistotniejszego. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest wyłącznie dla dzieci, to za sprawą swojego przesłania powinna znaleźć się również na półce rodziców. Po zapoznaniu się z nią możemy zupełnie inaczej postrzegać istotki, którymi się opiekujemy. Na nowo dostrzeżemy mądrość w ludzkich sercach. Na końcu jeszcze dodam, że warto zwrócić uwagę na narratora, który umiejętnie łączy świat dziecka ze światem dorosłych, a fikcyjny ze światem rzeczywistym. Gdyby nam dorosłym się tak udawało…