Bohaterami dzieła Stefana Żeromskiego byli z początku wchodzący w dorosłe życie studenci, których łączyła fascynacja nauką i hasłami pozytywizmu, zaangażowanie i chęć niesienie pomocy innym.
Gdy Stasia wyjechała na wieś, aby uczyć tamtejsze dzieci, Paweł wybrał Obrzydłówek, by tam leczyć i nieść wiedzę na temat kultury osobistej, zwłaszcza higieny. Nie utrzymywali ze sobą kontaktu, choć wieś była położona niedaleko miasteczka. Dopiero po latach Obarecki wezwany do chorej nauczycielki zamieszkałej w pobliskiej wsi, rozpoznał w niej swoją koleżankę z młodości. To do niej drzewiej żywił uczucia. Pomimo wiedzy na temat jej stanu, rozpaczliwie starał się ją wyciągnąć z rąk śmierci. Wracając do niej z apteczką, dowiaduje się o jej śmierci.
Czy lekarz miał rację, nazywając ją głupiutką i szaloną? Czy i dla nas pozostaje niepojęte jej życie? Skoro tak, to czemu wielu z nas, tak jak ci dwoje, wkracza w dorosłość z głową pełną szlachetnych celów i ideałów? Czy głupotą jest próbować je realizować?
Bozowska porzuciła Warszawę i wygodne życie, poświęcając się dla ludu, walcząc z zacofaniem i pracując nad podręcznikiem dla wiejskich dzieci. Dodatkowo szanowała bezdomnych, biednych i samo życie. Na sercu leżało jej opublikowanie podręcznika dla najuboższych. Ubolewała, że nie zdąży go skończyć. W liście z prośbą o doprowadzenie książki do publikacji nie skarżyła się na swój los. Nie zamierzała wracać do miasta, albowiem tu, gdzie oddała swoje życia, chciała także spocząć. Tak postępuje ktoś pogodzony ze swoim życiem. Na łożu śmierci była przekonana o właściwie wypełnionych obowiązkach, jakie sama sobie niegdyś nałożyła. Ilu z nas będzie umierało w takim przeświadczeniu?
Gdyby pobieżnie przyjrzeć się tematyce, można byłoby przypuszczać, że śmierć Stanisławy to symbol klęski jej ideałów. Czy jednak tak jest w istocie? Zawsze znajdzie się ktoś, kto jest na tyle ubogi w swoim jestestwie, że nie będzie w stanie zagłębić się wystarczająco w omawianą tematykę, by stwierdzić słuszność jej racji. Od słabeuszy nie można wymagać niczego innego, jak negowania sukcesów siłaczek. Najlepszym tego wyrazem był brak aprobaty Obareckiego dla Bozowskiej.
Moim zdaniem stałość w dążeniu do osiągnięcia szczytnych celów dobrych dla ludzkości zaświadcza nam o jej mądrości. Czy zatem można uznać ją za przegraną? Skłaniam się ku opinii, że koniec jej żywota stanowi ukoronowanie jej sukcesów zawodowych, ale też osobistych i to pomimo tego, że nie założyła rodziny, żyła z dala od przyjaciół, bez rozrywki i wygód. Czy w dobie komputeryzacji, telefonów komórkowych, iPodów potrafimy zrezygnować z tego przepychu i stać się „siłaczami” XXI wieku?