Adam Mickiewicz to bezspornie poeta romantyzmu. Nic przeto niespotykanego, iż właściwie z duchem tej epoki zasięgał inspiracje do własnych utworów z opowiastek, wierzeń ludowych i legend. Z biografii literata wynika, że swoje młode lata spędził na Litwie, gdzie zainteresował go folklor ludu zarówno tego litewskiego, jak i na Białorusi. Bez wątpienia urzekał się światem niewidocznym dla oczu, fantastyką. Nie przechodził z obojętnością wobec mądrości i myśli zacnych zawartych w tychże podaniach, opowieściach.
Pomysły zaczerpnięte z onegdajszych opowiadań przyczyniły się do napisania wielu mickiewiczowskich dzieł. Dotychczas poznaliśmy ballady, np. „Świteź”, „Świteziankę” oraz dramat, czyli II część „Dziadów” polskiego wieszcza. Wszystkie te utwory zespolone są motywem kodeksu etycznego i sprawiedliwości. Literat ukazał kwestię winy i kary dokładnie tak, jak widział tę sprawę lud i każdy, kto poszukiwał moralnego zakończenia problematyki związanej z pozbawionym etyczności postępowaniem jednostki.
Przyjrzyjmy się pierwej „Świteziance”, czyli balladzie o uczuciu łączącym młodego strzelca i tajemniczą piękność. Młodzieniec przysięga swojej wybrance miłość i wierność, o czym świadczy fragment:
„Chłopiec przyklęknął, chwycił w dłoń piasku
Piekielne wzywał potęgi…”
Niebawem okazuje się, iż strzelec zapomniał o obietnicy złożonej ukochanej i skuszony przez nieznaną mu nimfę wodną, podążył za nią na środek jeziora. Tam jednak przejrzał na oczy, zobaczył bowiem swoją piękność, którą właśnie zdradził poprzez złamanie przysięgi. Poniósł on z tego powodu karę – utonął w Świtezi. Tymczasem jego duch został na wieki uwięziony pod modrzewiem:
„Wszak kto przysięgę naruszy
Ach, biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy”
Młodziak został surowo ukarany za nieetyczną zbrodnię, albowiem zabił w tych dwojga wspaniałe uczucie. Żaden sąd nie wydałby wyroku w tej sprawie. Pragnienie ludzi ku moralnej sprawiedliwości przyczyniło się do stworzenia zapierający dech, fantastycznej postaci, która dba o to, by kara spotkała niegodziwca. Świtezianka więc jest tworem imaginacji ludowej.
„Świteź” natomiast jest balladą mówiącą o stworzeniu przez Boga jeziora w miejscu pradawnego grodu zwanego Świtezią. Władcą tegoż miasta był Tuhan, który wraz z mężczyznami opuścił je, aby pomóc stolicy, gdyż napadły na nią ruskie wojska. Płeć piękna, starsi i dzieci znaleźli się w trudnej sytuacji, nie miał bowiem kto bronić ich miejscowości. Chcąc uniknąć hańby, zniewolenia i rzezi, prosiły Najwyższego o szybką, godną śmierć.
To też Bóg przeistoczył kobiety w zioła, którymi są lilie wodne. Tego, kto sięgnął po nie, czekała choroba i rychła śmierć. Wielu Rusinów poniosło więc karę za napaść na bezsilnych ludzi, chęć mordowania i czynienie innych, okrutnych rzeczy.
„Kto tylko ściągnął do głębiny ramię,
Tak straszna jest kwiatów władza,
Że go natychmiast choroba wyłamie,
I śmierć gwałtowna ugadza”
Mord na bezbronnych to ganione czyny, które nierzadko miały miejsce w historii człowieczej. Ludowa sprawiedliwość ukazała zwrócenie się o pomoc do Króla Niebios, który swoja interwencją sprowadził konsekwencję dla złoczyńców.
II część „Dziadów” zaś to zobrazowanie ludowego obrzędu, który miał miejsce w czasach pogańskich na Litwie i Białorusi. Wywoływano w nim duchy ludzi zmarłych i częstowano symbolicznymi posiłkami. Ten proces miał doprowadzić do łatwiejszego przedostania się z czyśćca do nieba i nieść pociechę duszom w udręce.
Zarówno duszyczce Józia, jak i Rózi nie jest nadal dane dostać się do niebios, a to z tego powodu, że „Kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie”. Jednakże jako dzieci były bardzo kochane, wręcz rozpieszczane przez swoich rodziców. Przez to nie doznały żadnych poważniejszych kłopotów, obca im była odpowiedzialność i obowiązki.
Innym duchem jest zły pan, który cierpi katusze ze względu na tropiące go dusze poddanych. Podczas życia traktował je nieprzyjemnie, skąpił im, ukazywał im swoje serce z kamienia. Nie wiedział, czym jest litość, wyśmiewał nieszczęścia innych, nie pomógł owdowiałej kobiecie trzymającej na rękach niemowlę, w wyniku czego zmarła z zimna. Z pewnością nie zazna ukojenia, „bo kto nie był ni razu człowiekiem, temu człowiek nic nie pomoże”.
Błąkająca się w męczarniach dusza należała do pasterki kpiącej z zakochujących się chłopców. Obce jej były uczucia, wobec tego sama nie umiała ich ukazywać. Nie miała zielonego pojęcia, czym jest troska o drugiego człowieka. Duch pasterki został ukarany, ponieważ „nie dotknął ziemi ni razu”.
Romantyczny pisarz dostrzega możliwość osiągnięcia przez ludzkość człowieczeństwa w przekuciu w czyn trzech warunków. Po pierwsze, należy zaznać trosk i goryczy życia. Po wtóre, trzeba kochać ludzi. Po trzecie, warto „być człowiekiem dla innych”, nie zaś potworem.
Wnioski nasuwają się same. Za sprawą oddziaływania na życie ludzkie sztuki, literatury i legend, polski poeta podejmuje zagadnienie winy i kary. Jednakże w każdym dziele kwestię tę opisuje inną metodą. Omówione utwory wpływają również na poglądy czytelników mickiewiczowskich dzieł. Dzięki nim doświadczamy sposoby myślenia dawnych ludzi, którzy stanowczo twierdzili, iż nie można nikomu czynić zła, krzywdzić innych. Należy natomiast postępować zgodnie z sumieniem, inaczej mówiąc sprawiedliwie.