Historia losu gatunku człowieczego złożona jest, tak naprawdę, z trzech podstawowych napędów: zabawy, pracy, walki. Właśnie poprzez pryzmat zabawy, pracy czy walki widzimy otaczający nas świat. Te trzy rodzaje naszej działalności stanowią sens naszego istnienia. Do powszechnych konstrukcji ludzkich myśli należy także ponadczasowy pokup wyszukiwania dla siebie przestrzeni bądź konstruowanie własnego azylu. Budowanie swojej kryjówki to nie tylko odgrodzenie się od zewnętrznego świata, od innych ludzi czy zamknięcie się w czterech ścianach. To przede wszystkim symbol postawionych granic.
Im większa twierdza, tym ludzie w niej mieszkający są bardziej odizolowani od reszty. To tworzy zarówno szczęśliwe życie z dala od problemów rzeszy ludzi, jak i rodzi kolejne, własne kłopoty natury wewnętrznej. Natomiast im bardziej dom przypomina ruinę, tym człowiek wydaje się bliżej innych, acz spadają na niego problemy natury zewnętrznej, egzystencjalnej. Z takimi sytuacjami mamy do czynienia w „Ludziach bezdomnych” Stefana Żeromskiego.
Joasia, miłość lekarza, traci rodziców i ich majątek. Do tego nie może znaleźć swojego miejsca w świecie. Odtrącona przez Judyma, zostaje skazana na bezdomność i tułanie się po domach jako guwernantka. Toteż rezygnując z życia z wujostwem, którego styl bycia nie akceptuje, zamieniła problemy natury moralnej na kłopoty związane z bytowaniem.
Także Wiktor należy do bezdomnych, jednak w jego przypadku można mówić o pomieszaniu problemów wewnętrznych z zewnętrznymi. Zmuszony opuścić kraj został pozbawiony zarówno dachu nad głową, jak i domu – ojczyzny. Nie ulega wątpliwości, że to jedna z najgorszych form bezdomności. Dzisiaj taki człowiek mógłby otrzymać pomoc na obczyźnie, wówczas zaś nie było to takie proste.
Korzecki to inżynier żyjący w przepięknym domu. Kiedyś podróżował on po Szwajcarii. Później jednak żyjący w swojej posiadłości, odcięty od innych warstw społecznych, wydaje się bezdomny duchowo, gdyż przeżywa immanentną destabilizację objawiającą się brakiem wiary we własne siły i sens życia.
Najważniejszym jednak bohaterem powieści Żeromskiego jest Tomasz, który z jednej strony pozbawiony jest własnego domu, czyli mowa tutaj o przeciwnościach egzystencjalnych, a z drugiej – własnego domu rodzinnego. Postawiony przed trudnym wyborem, toczy ze sobą wewnętrzny spór. Odrzucając życiowe wygody, rezygnuje również z miłości. A wszystko to w imię dobra dla ogółu. Jak widać, tylko w połowie pozbywa się problemów wewnętrznych. Tym bardziej należy doceniać takich jak on. Jego poświęcenie, po tej analizie, wydaje się jeszcze większe, niż po przeczytaniu dzieła.
Bezdomność to tematyka złożona. Nie wszystko jest takie, jak na pierwszy rzut oka może się wydawać. Człowiek bez domu nie w każdym względzie musi być bezdomny. I nie każda osoba posiadająca dom, na pewno nie jest bezdomna. Dlatego, jeśli kiedyś napotkamy kogoś, kto nie może odnaleźć swojego miejsca w świecie, pomóżmy mu go odnaleźć. Podarujmy innym coś od siebie. Bądźmy chociaż w pewnym stopniu jak doktor Judym – przydatni społeczeństwu, które faktycznie potrzebuje naszej pomocnej ręki. W końcu bezdomność może dopaść każdego z nas.