Menu Zamknij

Charakterystyka panny Antoniny z utworu Elizy Orzeszkowej

 

 

   Tytułowa bohaterka dzieła Elizy Orzeszkowej jest częściowo narratorką, gdyż poniektóre części tekstu stanowią jej wspomnienia.

 

   Kobieta ta życie poświęciła na edukowaniu innych. W sumie niosła kaganek oświaty przez dwadzieścia sześć lat. Nauczała również charytatywnie. Odbiorca dzieła zapoznaje się z nią jako trzydziestokilkuletnią osobą. Mimo tego poznaje jej chwile z dawniejszych czasów, albowiem przywoływane zostają wcześniejsze zdarzenia, w tym silna potrzeba pracy na rzecz społeczeństwa i pragnienie utrzymania chorej matki.

 

 

   Ta brunetka o piwnych oczętach już po trzydziestce wyglądała starzej, niż wskazywałby na to jej wiek. Do tego była wątłej postury. Jednakże zawsze chodziła wyprostowana, poruszała się dynamicznie i odważnie szła przez życie. Potrafiła też gestykulować. Dzięki ruchom jej rąk można było szybko dostrzec otaczającą je cieniutką skórę. Same dłonie były długie, jednakowoż tak chudawe, iż widać było błękitne żyłki. Nie ulega wątpliwości, że był to symptom fizycznego wycieńczenia człowieczego. Rysy zaś miała delikatnie zarysowane. Niestety, zbyt wydłużone policzki, czoło pokryte zbiegowiskiem drobniutkich fałdek i żółta barwa cery dodawały jej lat. Poza tym od dawna ubierająca się wyłącznie na czarno tylko pogarszała swój wygląd. Jakby tego było mało, nabawiła się artretyzmu, a w wieku czterdziestu kilku lat zmagała się nie tylko z tym schorzeniem, ale również chorobą płuc. Przebywając w szpitalu, miała popielate włosy, bladą karnację i jeszcze więcej zmarszczek, a także zapadłe oczy. Niedługo po tym umarła.

 

 

   Filantropka nigdy nie założyła rodziny, gdyż niczym dziecko wierzyła w dobro człowiecze i że stanie się kiedyś członkiem którejś rodziny, a później, z miłości do nauki, odrzuciła kandydata na męża. Swoją drogą skrywanym powodem niezałożenia rodziny mogło być jej, wciąż niewygasłe, uczucie do brata pani, u której niegdyś pracowała. Zresztą może o tym świadczyć przechowywana przez nią fotografia tegoż mężczyzny. W ustatkowaniu się nie pomagały też jej poglądy pozytywistyczne, gdyż celem tej epoki było kształcenie siebie i późniejsze szerzenie wiedzy wśród najuboższych warstw społecznych. Jej niezrealizowanym marzeniem były córki – profesorki uniwersyteckie, albowiem nie popierała próżniaczego trybu życia. Podczas prowadzenia lekcji wdrażała zasady, które sama przestrzegała, była bowiem obowiązkowa, sumienna, a to, co czyniła, starała się robić jak najlepiej. Dlatego też starannie przygotowywała się do prowadzenia zajęć. Na nogach była od wczesnego rana, zapewne już wtedy, gdy o nastaniu jutrzenki jeszcze nie informowały koguty, do późnego wieczora, gdy już większość ludzi znajdowała się w objęciach Morfeusza. Po nocach sama się douczała. Wiele mówi o niej pokój, w którym mieszkała, ponieważ mimo że został starannie urządzony, to ubogo. Lata eksperiencji, obycie z ludźmi nauczyły panią Antoninę mówić innym, co o nich w istocie myśli. W dalszym ciągu jednak do spraw podchodziła emocjonalnie. Z pewnością do końca patrzyła na świat sercem, choć już nie tak naiwnie, jak za młodu. Przed laty kpiono za jej plecami, drwiono z jej sposobu bycia. Pozwalano dworować sobie z jej dobra i prostoduszności. Wykorzystywano jej wspaniałe podejście do drugiego człowieka. Czynili jej to ludzie, którzy udawali dobrych znajomych. Dużo czasu minęło, nim w jej dobrym wewnętrznym świecie znalazło się miejsce na świadomość istnienia takich charakterów. Uprzytomnienie sobie natury ludzkiej lubującej się w natrząsaniu z pozostałych pozwoliło jej na zachowywanie dystansu między nią a innymi oraz marzeniami a realiami. Zdobywała jednak szacunek swoich uczniów i ich rodziców. Pod koniec życia to właśnie dobrzy ludzie opłacali jej pobyt w osobnym pokoiku szpitalnym. Pomimo swojej dumy, pani Antonina skorzystała z tej formy pomocy. Nigdy wcześniej nie prosiła nikogo o pomocną rękę, a przed trafieniem do szpitala przeleżała w domu przez kilka samotnych miesięcy.

 

 

   Panna Antonina żyła, aby pracować dla społeczeństwa poprzez wykonywanie tego, co najlepiej umiała. Przez całe swoje życie nauczycielka gromadziła drobne upominki, które przypominały jej najmilsze chwile doznane w życiu. Wiedziała jednak, że największy wyraz jej istnienia, który być może udało jej się pozostawić na świecie, to wiedza i setnie wykute serca jej wspaniałych uczniów, albowiem nie była najwspanialszą przyjaciółką, nie miała okazji być ukochaną żoną i matką, ale z pewnością okazała się pedagogiem z powołania, jednostką przydatną ogółowi.

 

 

 

Translate »