Koronnymi hasłami pozytywistów w Polsce były „praca u podstaw” i „praca organiczna”. Drugie oznaczało, iż całe społeczeństwo jest zdrowe wyłącznie w przypadku, gdy wszystkie warstwy społeczne funkcjonują należycie. Dlatego też w XIX wieku podkreślano potrzebę polepszenia warunków życiowych najuboższych, gdyż to najniższa klasa miała największy problem ze sytuacją bytową, przez co i zachorowalnością.
Ażeby poprawić stan ludzi ubogich, rozpoczęto rozsiewanie potrzeby edukacji, szerzenie jej oraz rozpowszechnianie wiedzy na temat opieki medycznej, która dotąd do nich nie docierała. Podjętą przez Joasię aktywność z pewnością można wiązać z „pracą u podstaw” i to pomimo tego, iż ta młoda pannica nie była w pełni świadoma realizowania przez siebie planu pozytywistów. Z pewnością jednak nie obce jej były te dwa slogany i poniekąd wpłynęły na jej postępowanie. Dowodem tego są same jej przemyślenia: „…wyobrażam sobie, że jestem drobnym robaczkiem uwijającym się, ile tylko sił starczyło, u podstaw wyniosłej, aż niebotycznej budowy. U podstaw”.
Działalność głównej bohaterki „A… B… C…” oparta więc była nie tyle o chęć wcielania w czym programu pozytywistycznego, ile na przekonaniu, iż edukowane młode pokolenie przyniesie w przyszłości korzyści, gdyż przyczyni się do dalszego i być może szybszego rozwoju społeczności oraz nauki. Nie wydaje się jednak, ażeby Joanna w sposób świadomy podjęła się walki z zaborcą. Oczywiście nie zmienia to, że ostatecznie się w niej znalazła. Wobec tego hasła pozytywistyczne sprzyjały Polakom w walce o zachowanie tego, co polskie.