K+M+B, czyli Kasper, Majcher, Bajtazy, czyli Święto Trzech Króli
Tych trzech króli zawsze szanowano. Chociaż nie ma pewności, czy na pewno byli królami, to od wieków ubierano ich, by za takich ich uważano. Gdyby jednak w istocie byli władcami, to czy potrafili się przemóc i pokłonić komuś, kto narodził się w ubogiej rodzinie? Czy byli w stanie obdarować go bez zazdrości i złorzeczeniu małemu?
Niemniej, święto to w Polsce został niedawno niejako przywrócone, ponieważ znowu możemy cieszyć się nim, nie myśląc o pracy. Z inicjatywą przywrócenia 6 stycznia jako wolnego dnia od pracy wyszedł prezydent Łodzi – Kropiwnicki. Czy to słuszna decyzja władz Polski? Tego nie wiem, acz kiedyś to właśnie to święto kończyło okres świąteczny trwający od wigilii Bożego Narodzenia i dni, które nazywano „szczodrymi”. Do tego święcono wodę, by uczcić chrzest w Jordanie i rozpoczynano czas obchodów. Księża już w Średniowieczu odwiedzali wierzących, pouczali ich i błogosławili.
Motyw tych mędrców przejawia się za sprawą ludzi sztuki. Takimi artystami byli chociażby malarze: włoski Gentile da Fabriano, francuski Giotto di Bondone, flamandzki Peter Paul Rubens. Myślę, że warto zaznajomić się z ich obrazami, jak i sięgnąć głębiej i poznać historię tegoż święta.
Kiedy Herod Wielki męczył swoją duszę z powodu narodzin Jezusa, Trzej Królowie byli jego przeciwnością i to oni zawiedli zazdrosnego króla. Tak przynajmniej wynika z onegdajszych pieśni, kolęd. Zatem może dobrze, że to o tym święcie znowu pamiętamy? Możliwe, że i mamy zbyt wiele takich dni w kalendarzu i gospodarka ma się przez to gorzej, ale to one uczą nas przeszłości, byśmy łatwiej mogli zrozumieć przyszłość. Ogół potrzebuje takich chwil, bo choć o człowieczeństwo należy walczyć każdego dnia, to od czasu do czasu należy przypominać sobie, na czym polega walka. Niewłaściwa sama będzie pozbawiona humanitaryzmu, a tego zapewne chcielibyśmy uniknąć.