Każdy człowiek musi kiedyś podjąć decyzję, która zaważy na jego przyszłości. Co jednak, jeśli wybór nie jest tak trudny, co z obu stron przynoszący niekorzyści? Przy takim dylemacie możemy albo wybrać pierwszą lepszą opcję, albo znaleźć w pewnej drodze więcej plusów. Jak było z Wallenrodem, który z taką właśnie sytuacją musiał się zmierzyć?
Bohater literacki nie tylko stanął przed konfliktem wewnętrznym: życie osobiste albo ojczyzna. Nim targał jeszcze jeden – sprzeczność honoru z wygraną z wrogimi siłami. Gdyby był choć cień nadziei, że Litwini samodzielnie mogą pokonać Krzyżaków, nie zawahałby się wziąć za miecz. W takich jednak okolicznościach nic tedy zaskakującego, iż wybrał metodę zdrady. Jednak taki sposób był niezgodny z nakazami rycerskimi. Złamanie tegoż kodeksu równało się hańbie. Zresztą to dlań dodatkowe obciążenie chrześcijańskiego sumienia. Gdyby jednak nie zatracił swojej moralności, wszyscy rodacy u przyszłe pokolenia utraciłyby możliwość prowadzenia życia i wychowywania się na łonie własnej ojczyzny. Jak kto, ale on dobrze wiedział, czym jest dorastanie poza granicami swojego państwa. Zatem nie dość, że poświęcił swoje życie prywatne, to dodatkowo stracił dobre imię i najprawdopodobniej – jako osoba wierząca – zbawienie.
Czy mógł do tego nie doprowadzić? Właściwie to nie, i właśnie dlatego jest to postać tragiczna. Dlaczego stykamy się tutaj z tragizmem? Jeśli weźmiemy pod uwagę decyzję, z której zrezygnował – życie prywatne, to czy wybierając je w obliczu tak ciężkiej sytuacji narodowej, mógłby być szczęśliwy? Czy rzeczywiście byłoby to dobro prywatne? Chyba każdy z nas, na jego miejscu, miałby zburzony spokój w domu i w samym sobie. Nie powinna więc nikogo zdumiewać decyzja tegoż wielkiego i wspaniałego patrioty, który za ojczyzną – można rzec, że – wskoczył w ogień, by palić się wiecznie w piekielnych odmętach ognistych.