Ten drugoplanowy bohater z montgomerskiej powieści to pierwsza osoba, jaką główna kreacja spotyka z miasteczka Avonlea. To kawaler w jesieni życia i właściciel wielkiego gospodarstwa rolnego. Mateusz jest starszym o kilka lat bratem Maryli. Zaliczał się do tych niezgrabnych, noszących brodę i zbyt długą i niestarannie uczesaną czuprynę mężczyzn.
Z natury skryty, wręcz zamknięty w sobie człowiek, a do tego chorobliwie nielubiący kobiet, a nawet się ich bojący. Małomówny, wprost sprawiający wrażenie, jakby wymawianie słów przyprawiało go o ból głowy.
Mimo tychże słabości jegomość ma wielkie serce. To on pierwszy chce zatrzymać Anię na Zielonym Wzgórzu i milczeniem próbuje wpływać na decyzję siostry. Dziewczynka również momentalnie go polubiła, albowiem wyczuła w nim „pokrewną duszę”. Spokojny, wyrozumiały i łagodny imć Mateusz ochoczo wysłuchuje wypowiedzi małej istoty ludzkiej i pragnie stworzyć dla niej ciepły, pełen miłości dom. To nikt inny jak on jest tym, który rozpieszcza dzierlatkę, gdyż kupuje jej ładne sukienki, pastylki czekoladowe, ale nade wszystko czyni wysiłki, by dodawać jej otuchy przed trudnymi wyborami i zadaniami. Wierzy w nią i jest z niej dumny. Otwarcie chwali małolatkę i to pomimo obaw związanych z reakcją Maryli. Dlań – pracowitego, niepozornego i cichego człowieka – jedyną radością życia jest to „niezwykłe stworzenie”, po które niegdyś wyruszył na stację kolejową. Pod koniec powieści Montgomery zdradziła przyczynę śmierci Mateusza – smutna nowina o utracie dotychczasowych oszczędności rodzeństwa wynikająca z bankructwa banku. Dlatego też można przyjąć, iż czując się w obowiązku utrzymać rodzinę, kiedy sufit zaczyna walić się mu na głowę, nie wytrzymuje napięcia. Przejmuje się zbyt mocno swoją rolą i tym, iż nie sprosta wyzwaniu, co powoduje jego zawał. Jego śmierć bardzo przeżywa dziewczyna, którą zdołał mocno przywiązać do siebie. To daje o nim najlepsze świadectwo, dokładnie o jego wspaniałym usposobieniu i postępowaniu względem ludzi.
Pan Cuthbert na kartkach książki pojawia się nadzwyczaj rzadko, a gdy już jest o nim mowa, okazuje się skromnym, sympatycznym, niewidocznym domownikiem, a przecież dlań Ania zrobiłaby wiele, był jedną z najważniejszych osób w jej życiu. Takie miejsce w jej sercu zawdzięczał wielkiej miłości, którą obdarzył nieszczęsną i opuszczoną dziewczynkę. To dzięki jego uporowi nie była już „niczyja”, a właśnie „jego i Małgorzaty”. To najprawdopodobniej najlepsza i najszlachetniejsza rzecz, jaką dokonał w swoim prostym i spokojnym żywocie.