Zarówno wiersze przedwojenne, jak i napisane w czasie wojny Miłosz złożył w jeden tom „Ocalenie”, który został wydany w 1945 roku. I to właśnie w nim znajduje się analizowany utwór.
Problematykę końca świata Miłosz podjął kilkakrotnie. Zresztą to samo uczynił Zagórski. Obaj nazywani byli katastrofistami. Rzekomo byli oni przeświadczeni, iż stary kontynent chyli się ku upadkowi. Czy jednak „Piosenka o końcu świata” nie jest czasem i kontynuacją, i poniekąd zaprzeczeniem apokalipsy?
Tytuł tegoż dzieła wydaje się przeciwieństwem treści. Można odnieść wrażenie, iż autor nie wierzy w porządek świata, ani jego koniec. Takie słowa jak: „Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji, | Rybak naprawia błyszczącą sieć” mogą utwierdzić nas w przekonaniu, że wszystko jest w jak najlepszym ładzie, a poeta wychwala nasz świat. Jednakże „koniec” w tytule oznajmia nam, iż pisarz wybrał sarkastyczny przekaz. Wychodzi na to, że antylogiczny kontrast „piosenki” z „końcem” to pokłosie poglądu Miłosza na temat notorycznej niekompatybilności naszych wizji z tym, co naprawdę realne. Ponadto „koniec świata” tegoż skryby nie jest podobny do tego biblijnego Armagedonu. Może właśnie dlatego tyle jest zaskoczenia w tym, że finał „staje się już”?
Ten czas już się zaczął, i to pomimo tego, że nie dostrzegamy znaków. Jedyne, co obserwujemy to naturę, ludzki porządek. I chociaż doświadczamy tu powolny rytm, to same przejścia od pszczoły, przez rybaka i inne wizje do pijaka, łódki przypominają stop-klatki, czyli nagłe zmiany obrazów bez łagodnego przechodzenia jednego w drugie. To wszystko wzbogaca opis o dynamikę. Jakby tego było mało, ruch podkreślają również formy czasowników: „skaczą”, „idą”, „podpływa”, „trwa”, „rodzą się”. Wszystkie te czasowniki zastosowano w czasie teraźniejszym, a miana obrazów tylko potęguje doznanie zmienności scen. Okazuje się więc, iż harmonia przeinacza się w zagładę, którą ciężko uchwycić, choć dzieje się w naszej obecności, tu i teraz.
„Tylko siwy staruszek” zajmując się pomidorami, mimo że żaden z niego prorok, oznajmia nam, iż „Innego końca nie będzie”. Tym wyznaniem autor zaznacza, iż koniec dzieje się obecnie. Pomaga w tym nagłe użycie czasu przyszłego.
Czymże jest ten koniec świata? Na to pytanie odpowiedź powinien poszukać każdy z nas w samotności. Aliści dzięki staruszkowi można sądzić, iż mowa tutaj o śmierci jednostki. Jeśli tak jest w istocie, to dzieło Miłosza prawi o mądrości życia, którą jest także świadomość zbliżania się ku końcowi, jednym słowem umierania. Ostatecznie człowiek innego końca nie doświadczy. Z tego też powodu świat kończy się w każdej chwili, gdyż nie ma takiej, w której by ktoś z niego nie schodził.
Utwór złożony jest z czterech zwrotek mających różną liczbę wersów. Liryka ta to wiersz zdaniowy o nieregularnej budowie. Ma tu miejsce swoista konstrukcja wersów, każdy z nich jest odosobnioną całością składniową i semantyczną. Możemy odczuwać ład i spokojny rytm, ponieważ dwie pierwsze strofy są opisowe, a w trzeciej mamy powtórzenie „Dopóki” i „A którzy czekali…”. Przy czym „czekali” to jedyny czasownik stworzony w czasie przeszłym. Nawiasem mówiąc, wszyscy żyjemy w oczekiwaniu na śmierć, chociaż nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Ostatnia zwrotka kończy się oczywiście proroczym, zanalizowanym już, tekstem.
W tym utworze poetyckim język przypomina prozę. Znaleźć można parę epitetów, np. „żółty żagiel”, „złota skóra” oraz kilka powtórzeń, których celem jest rytmizacja tekstu za pomocą metafory i konstrukcjom anaforycznym: „Dźwięk skrzypiec […] noc gwiaździstą odmyka”.
Reasumując, przeciwstawienie porządku z zagładą, harmonii z chaosem, który przynosi biblijna apokalipsa, życia z jego schyłkiem, czyli z ostatnią częścią żywota wydaje się stanowić główną ideę tego dzieła poetyckiego. Jakby nam pisarz ukazał bytowanie ludzkie pełne ironii. Nie zastanawiamy się bowiem zbytnio nad swoją śmiercią, chociaż jest to także część naszego życia. Jeśli mówimy o umieraniu, to zazwyczaj z persyflażem, prześmiewczo. I to wtedy, gdy jest nam źle lub kiedy żartujemy. Nigdy jednak odwrotnie. A przecież po to żyjemy, by nie tylko uczyć się trwać, ale także jak ze sceny zejść, gdy nadejdzie nasz własny koniec świata.