Nieopodal pewnej wioski, pod zielenią łopianu, jedna z kaczek uwiła sobie gniazdo i wysiadywała swoje jajka. Po pewnym czasie, w połowie sezonu letniego skorupki zaczęły pękać i pisklęta, po kolei, wykluwały się poza jednym, które nie było nawet naruszone.
Starcza kaczka przyszła do młodszej w odwiedziny i w czasie tej wizyty radziła pozbyć się tego jajka. Myślała bowiem, iż jest ono indycze, a z małego indyka nie będzie żadnego pożytku. Kaczka jednak nie porzuciła jajka i wytrwale wysiadywała je jeszcze przez trzy dni.
Wkrótce pękło i wykluło się z niego maleństwo nijak przypominające jej dzieci. Kaczątka wyklute wcześniej były małe, żółte, żywotne, a to jedno pisklę było wyjątkowo duże, szare i nieporadne.
Następnego dnia matka wybrała się z małymi nad wodę, gdyż chciała przekonać się, czy w istocie ten szaraczek to indycze maleństwo. Dobrze wiedziała, iż takie młode indyki nie potrafią pływać. Wskoczyła do wody, a za nią wskoczył łańcuch kaczuszek (jedno za drugim). Już po chwili okazało się, że brzydkie kaczątko pływa lepiej od braci i sióstr. Matka ich uznała, że skoro jest z niego taki dobry pływak, to na pewno musi być jej dzieckiem. Zatem zaakceptowała swojego odmiennego syna. Niestety, tylko ona jedna.
Kaczuszki wyszły na ląd i znalazły się na podwórzy, gdzie młoda matka przedstawiała swoją dziatwę innym zamieszkującym okolicę zwierzętom. Oczywiście żółte podobały się wszystkim bez wyjątku, ale widząc szarego, każdy czuł odrazę. Wyśmiewano się z jego odmienności. Kury i kaczki dziobały niemiłe dla ich oczu kaczątko, a nawet szczypały. Dziewczyna przynosząca karmę dla ptaków odtrąciła szaraczka nogą. Ponieważ tego kaczęcia nikt nie lubił, poczuł się odrzucony i niechciany. Doszło do tego, iż nawet matka zaczęła pisklę odtrącać.
Nie dziwi więc, iż brzydkie kaczątko uciekło w świat przez ubytek w płocie. Przedostało się na trzęsawisko i napotkało dziko żyjące kaczki. Te jednak nie zwróciły na nie uwagi, więc udało się szaraczkowi pozostać z nimi przez pewien okres.
W pobliżu swoje miejsce miały dzikie gęsi, ale próba zaprzyjaźnienia się z nimi się nie powiodła, gdyż przyszli myśliwi i urządzili tam polowanie. Kaczątko z trudem uszło z życiem. Uciekło i dostrzegło starą chałupinkę, w której, jak się chwilę później okazało, mieszkała staruszka z kotem. Tego zaś zadaniem było przeciąganie się i ostrzenie pazurów. Żyła tam również kura, co znosiła jajka.
Starowinka miała już słaby wzrok i uznała, że brzydkie kaczątko to dorodna kaczka. Pozwoliła mu mieszkać u siebie, skutkiem tego został w chacie na całe lato. Przyjemnie mu tam było, ale tęskniło za nurkowaniem. Jesienią opuściło chatynkę i powędrowało nad wodę. Moczar okazał się żywiołem małego. Kaczątko pływało po wodzie, pluskało się w niej i zanurzało. Jednakże zawsze było same, ponieważ inne ptaki unikały kontaktu z powodu jego brzydoty. Nie przypominało żadnego ptaka, którego napotkało na swojej drodze.
Pewnej jesiennej pory poobiedniej jego oczom ukazała się gromada łabędzi, które właśnie czyniły przygotowania do odlotu. Nadchodziła bowiem zima, a ich czekała długa podróż, której celem było przedostać się do ciepłych rejonów. Serce szaraczka zaczęło szybciej kołatać, gdyż z całej siły chciał dołączyć do nich. Sam był zaskoczony swoim pragnieniem połączenia się z królewskimi ptakami.
Zimą woda zamarzła. Kaczątko przymarzło do lodu. W dodatku było niezmiernie głodne. Na szczęście przechodził tamtędy wieśniak, który rozbił lód i zabrał ptaka do swojego domu. W izdebce zwierzątko się ogrzało i ożywiło. Kiedy dzieci chciały się z nim pobawić, szarak się wystraszył i uciekł. Poczynił też pewne szkody: rozlał mleko, wpadł do masła, dostał się do mąki. Wyrzucony przez gospodynię na śnieg wiele przyszło mu jeszcze wycierpieć. Zimnawą porą roku doskwierało mu nie tylko zimno, ale głód i samotność. Życie zdawało się dla niego mało łaskawe.
Wreszcie nadeszła wiosna. Kaczątko wyszło z trzcin i powolnie przeciągając się, szybko spostrzegło, iż ma wielkie skrzydła. Wnet wspięło się w górę i szczęśliwe poszybowało. Wylądowało w sporym ogrodzie, na ogromnym jeziorze. Nagle znów ujrzało łabędzie, które wypływały zza zarośli. Postanowiło podpłynąć do nich, pogodziło się już ze zbliżającą się śmiercią. Te jednak nie zamierzały zabijać małej kaczki, wręcz przeciwnie, same podpłynęły kaczuszki, by się przywitać. Wówczas brzydkie kaczątko zobaczyło swoje odbicie w wodzie. Zamiast paskudnego szaraczka ujrzało pięknego łabędzia. W tej chwili zapomniało o wszelkich smutkach i cierpieniach. Stado łabędzi przyjęło go do siebie, dzięki czemu poczuł się najszczęśliwszym ptakiem w okolicy.