Autor: K.S.
Życzmy ludziom biednym, krzywdzonym dobrze, ale i z rozumem,
by ich jeszcze bardziej nie skrzywdzić.
Coraz częściej słyszymy o napływających do Europy uchodźcach. Europejskie rządy zwykle stawiają na pomaganie ludziom z daleka, tym samym ukazując, iż na Starym Kontynencie żyją społeczeństwa cywilizacyjne i jednocześnie czujące empatię do osób w znacznie gorszym położeniu.
Humanitaryzm to wspaniała cecha. Uznanie, że najwyższą wartością jest godność ludzka, prawa człowieka i równość raczej przez nikogo nie jest krytykowane. Problem pojawia się wtedy, kiedy na co dzień równości tej brak, a ekonomia – im dalej na europejski wschód – tym bywa bardziej bezlitosna i społeczeństwa te nie stać na socjal. Pokrzywdzeni przez system radzą sobie z trudem, a poniektórzy giną w tłumie bezdusznych zasad.
Rynek pracodawcy, a nie pracownika sprzyja nadużyciom i odbieraniu godności. Ile pracowników odbyło nadgodziny za darmo i to pomimo iż prawo tego zabrania? Ilu ludzi pracowało za darmo, gdyż zakład pracy nie wypłacił im pensji? Ile jest w pracy mobbingu i nieprzyzwoitych propozycji, na które, gdy się człowiek nie zgodzi, zostanie zwolniony? Inni pracownicy milczą, bo boją się utracić stanowiska. Do tego państwo rujnujące pracodawców – główna przyczyna to temat podatków – nie pomaga należycie w tworzeniu kolejnych miejsc pracy. Blok wschodni UE jeszcze zmierza się z rozwiązaniem tychże spraw. Gdy dołączymy do powyższego zabawy finansjery (1% ma już tyle, co reszta ludności na Ziemi), kryzys w Grecji i wiszące chmury nad Hiszpanią i innymi państwami, to obraz samego Starego Kontynentu nie jest zachwycający. Wszystko może zawalić się niczym klocki domina.
Inaczej Europę widzą uchodźcy. Jest ona dla nich tym, czym dla nas była Ameryka w XIX stuleciu. Przypomnijmy sobie nowelę Henryka Sienkiewicza „Za chlebem”. Pisarz ten żył w czasach zaboru pruskiego i ukazał straszny żywot osób uciekających z powodów politycznych (Złotopolski) oraz polską emigrację zarobkową (chłopi). Jak się kończą ich historie? Dziedzic odnalazł się na obcym obszarze, ale nie można tego samego powiedzieć o chłopach. Istotne jest też jego zbulwersowanie zachowaniem Wawrzona, który nie powinien ruszać się z Polski. Nieprzystosowani do realiów Ameryki, zginęli tragicznie i z daleka od kraju, z którego uciekali, a którego w obcym miejscu pokochali na nowo.
Pomysł wypłynięcia i poszukiwania lepszego życia nie wziął się z niczego. Na tę wyprawę namówił go Niemiec. „Pomoc” ta – oczywiście – nie była filantropijna. Faktyczne wyciągnięcie ręki polegałoby na pomocy na ziemi polskiej, nie zaś na krzywieniu wiary w spokojne, bogate i piękne miejsce, w którym można wspaniale żyć, odetchnąć od smutku i szybko się bogacić. Takich Polaków jak bohaterowie z tego utworu było wtedy wielu. Sprzedawali oni swój dobytek, ziemie i podążali w nieznane dla godnego życia. Opłacali ludzi, a mimo to na statkach byli okrutnie traktowani, wręcz gorzej niż dziś bydło. Na miejscu okazywało się, iż nie ma komisarza rządu, który przyjąłby ich z otwartymi ramionami. Od tej chwili byli zdani sami na siebie.
Obecnie wielu uchodźców to emigranci, którzy zawierzyli poniektórym we wspaniałe życie, odbicie się od dna. Niektórzy są w stanie okradać Europejczyków, byle przeżyć – to ich słowa. Inaczej niż pan Wawrzon z córką, którzy chcieli zapracować na swój lepszy byt. Jak można było uniknąć takiej emigracji? Rozmawiając o problemie nie tylko w miejscu, do którego zmierzają ludzie, ale przede wszystkim nagłaśniać go w miejscach, z którego ludzie uciekają. Uświadamianie, że Stary Kontynent nie jest miejscem, jaki im się wydaje to klucz do sukcesu.
Dzisiaj Europę nie stać na imigrantów. Gdzieniegdzie słychać, iż są oni potrzebni gospodarce, byśmy mogli otrzymać emeryturę, tylko że zapomina się o bezrobotnych Hiszpanach czy Polakach, którzy chętnie podjęliby pracę, ale dającą godnie żyć. Czyż tu właśnie nie chodzi o godność? Tańsi dla pracodawcy są jednak emigranci, którzy dostają niegodne wynagrodzenia, choć przybyli do Europy, by godnie żyć. A co dzieje się z niezadowolonymi przybyszami? Do czego mogą być w przyszłości zdolni? Ludzie, którzy nie mają nic do stracenia, są najbardziej groźni. Mamy chaos, z którego zyskują tylko ci, co są u władzy poniektórych krajów i przedsiębiorstw. Finansjera również nie będzie z takiego obrotu niezadowolona. Jedynymi poszkodowanymi są w końcu ci na końcu łańcucha ekonomicznego, a nie ci na początku. W krajach o znacznym bezrobociu ludzi, wręcz do 40 roku życia, koniec łańcucha okazuje się być blisko jego środka. Czy nie czas na zmiany? Jeśli zmianą ma być przyjmowanie emigrantów, to chyba nie o tym była mowa, gdy głośnym tematem stało się bezrobocie?
Reasumując, jeśli ktoś poczuwa potrzebę pomocy ludziom, niech pomaga im, nim staną się oni uchodźcami. Jeśli tak bardzo pragniemy podawać rękę już tym, którzy – niepotrzebnie – przeżyli okrutne wydarzenia podczas podróży, to róbmy to na własnej ziemi, w swoim – dosłownie – domu. Jeśli jakaś pani chce wesprzeć daną rodzinę, niech ich przyjmie do własnego mieszkania i pomoże. Tymczasem UE płaci ze swoich pieniędzy, ale co to oznacza? Skąd się biorą te pieniądze jak nie od ludzi? Tylko nieprzyjmowanie osób na europejską ziemię i komunikowanie o tym na innych lądach, pomaganie tam, skąd oni przebywają może w istocie zatrzymać fale migracyjne. Na razie jednak polityka UE zachęca przemytników do dalszej działalności i wzbogacania się kosztem biedaków, którzy wielokrotnie giną, nie docierając do celu (UE czynami mówi: my przyjmiemy uchodźców, a Wy przemytnicy dalej pracujcie, narażajcie życie ludzi na morzu, bo macie zapewnioną robotę). Kiedy Europa dojrzeje i przestanie dawać pracę tym, którym nie powinna, a przez których sama cierpi? Przyjmowanie uchodźców to nie jest rozwiązanie problemu, ale leczenie – nierzadko nieumiejętne – objawów. Jednakże ludzie o „dobrym” sercu nie chcą tego dostrzegać, lepiej żyje się przecież w pięknej ułudzie, w świecie, w którym od prawdy liczy się bardziej utrzymanie wspaniałego wizerunku własnego „ja”.