Menu Zamknij

Przykład zmiany zachowań, dzięki której polepszyły się relacje rodzinne

Magdalena Stawczyk

kl. VI SP

 

  Nie ma rodziny idealnej. W każdej zdarzają się momenty kryzysowe i przeciwności, z którym należy sobie poradzić. Chyba że nam już nie zależy.

 

  Od wczesnych lat mojego smutnego dzieciństwa czułam się odmieńcem. Rodzice wciąż powtarzali, że mają rację i ślepo mam się im podporządkowywać. Mama nierzadko chodziła naburmuszona, obwiniając ojca za lenistwo i niedbalstwo. Tata wolał siedzieć z pilotem w ręku, niż spędzić ze mną trochę czasu. Doszło do tego, że lepiej rozumiałam się z wujkiem i jego synami. Razem z nimi sklejałam modele, bawiłam się samochodami, a nawet wysłużonymi już żołnierzykami. Tak, byłam chłopczycą i to także nie przypadło do gustu moim rodzicom. Przyzwyczaiłam się już do takiego życia. Przestałam widzieć rodzinne kłopoty, bo uznałam je za coś normalnego.

  Pierwsze lata mojej edukacji nie przebiegały radośnie. Wciąż łapałam się na myślach o tym, co będzie niż na rozwiązywaniu zadań. Także w szkole czułam się odepchnięta. Jakbym była innym człowiekiem, dla którego nie ma odpowiedniego miejsca. Widocznie wyczuwali, że jestem problematyczna. Kiedy już zaczęłam się z kimś zadawać i przyprowadziłam go do domu, prędzej czy później przekonywał się, jak jest u mnie. Na ogół słyszał zrzędzenia matki kierowane do ojca. Takiego wstydu nie da się wymazać z pamięci. Ta zszokowana twarz gościa uśmiechającego się z politowania mówiła wszystko. Nigdy już nie korzystał z zaproszeń, nie rozmawiał i udawał, że nie zna. Za to później dochodziły mnie słuchy, jaką to mam dziwną rodzinę. I tak wyglądały moje kontakty z równolatkami.

  W końcu jednak dorosłam, by podzielić się moimi problemami z bratem taty. Niedługo po tym życie zaczęło się zmieniać. Rodzice zechcieli ze mną rozmawiać, ojciec znalazł kilka wspólnych cotygodniowych zajęć do wykonania ze mną, a mama częściej chodzi uśmiechnięta, od czasu do czasu opowiadając jakiś dowcip. Dzięki rozmowom zrozumieliśmy, że nie warto skrywać swoje wady i lęki przed ludźmi bliskimi. Człowiek jest tylko człowiekiem, a tolerancja jest czymś innym niż akceptacja. Należy tolerować zdanie i uczucia innych, nie trzeba jednak ich akceptować. Tolerowanie kogoś to docenianie, że jest i ma własne poglądy. Akceptowanie to już zgadzanie się ze wszystkimi jego poglądami i zgoda na wszystko, co robi.

 

  Zaczęliśmy więc szanować siebie i swoje potrzeby, a dzięki tej zmianie odzyskałam wiarę w siebie, co zaowocowało lepszymi relacjami z rówieśnikami, a nawet aktywnością na lekcji. Nie boję się już wyróżniać z tłumu. Staram się już być sobą, a nie tą zlęknioną dziewczyną, którą uprzednio byłam, nieco też na własne życzenie.

Translate »