Trudno powiedzieć, jak rozumieć poezję Bolesława Leśmiana. Ten dość niesztampowy polski poeta XX wieku tworzył utwory wykraczające poza wszelkie wzorce, które śmią transcendować nie bacząc na uprzednio przyjęte schematy. Nie ulega wątpliwości, także dzieło o tytule „Urszula Kochanowska” otrzymało innowacyjny charakter i w języku pełnym neologizmów oraz archaizmów, i gdy mowa o ilustrowaniu poetyckim.
Wiersz ten, z tomiku Napój cienisty, trzeba sklasyfikować do liryki narracyjnej, refleksyjno-filozoficznej. Bohaterką tego wiersza jest córa Jana Kochanowskiego, czyli ta małolatka, którą opłakiwał ojciec w „Trenach”. Oczywiście mowa tutaj o postaci literackiej, nie zaś o rzeczywistej osobie, dziecku skryby z Czarnolasu. Nawiasem mówiąc, o istnieniu Uli wiemy tylko z literatury. Najwyraźniej w ten sam sposób do sprawy podszedł Leśmian. Zatem tytułowe dziewczę to fikcyjna postać pełniąca w tymże dziele podwójną rolę, a mianowicie samej bohaterki i podmiotu mówiącego. Zresztą już na samym początku kształci sytuację liryczną.
Poeta z XX wieku nawiązał do poematu zamykającego cykl Kochanowskiego, czyli Trenu XIX, w którym najważniejszym, aspektem jest pocieszenie: „O to się ty nie frasuj, a wierz niewątpliwie, | Że twoja namilejsza Orszuleczka żywie…”.
Jednakże w nowatorskim dziele nie może być mowy o pocieszeniu, skoro szczęście u boku Boga nie jest w stanie dać tego, co ubogie, tej uciechy za życia. Tak też Leśmian zignorował topos pocieszenia, a śmierć jego kreacji nie została wynagrodzona dzięki zbawieniu. Do tego stwarza interlokucję Urszuli z duchem wiecznym, czyli z Panem Wszechrzeczy. Tutaj więc element wiary nie ma znaczenia. Postać boska, choć poniekąd jest zgodna z wizją Najwyższego, nie odpowiada religijnym dogmatom, ukazana została bowiem niedojrzale, zbyt ludowo. Niebo zaś powinno dawać to, co nie było możliwe w doczesnym życiu. W tym przypadku jest jednak na opak, gdyż w boskim raju panuje „pustkowie”, a Wszechmocny dopiero utworzy dla dzierlatki podobne miejsce do tego, które znała za życia. Czyli Bóg jest programistą, który nie jest wszechwiedzący lub po prostu nie zamierza znać myśli dusz. Dopiero w czasie rozmowy poznaje pragnienia ducha, po czym bierze się za tworzenie tego, co rzekomo ma go uszczęśliwić, stworzyć mu eden. Czyżby niebiosom było tak daleko do wyobrażonego przez nasze rzesze ludzi ideału?
Skoro same niebiosa okazują się ułomne, to jaki stosunek ma tenże poeta do swojego poprzednika z epoki renesansu i jego twórczości? Wiadomo, zrezygnował z lamentacji poetyckiej. Jednakże, choć rozumiemy słowa, zastosował on wyrazy wychodzące z użycia: „poglądać” – słowo dawne czy „straszno” – przestarzałe. Przeto pewien rys archaizmu został stworzony. Jednakże nie powinniśmy mylić tychże wyrazów z archaizmami, gdyż za jego życia słowa te do nich nie należały. Czy więc na język i styl nie wpływa młody wiek tej dziewczynki? W końcu to ona mówi o niebie, Bogu i swoich prośbach. To ona jest podmiotem lirycznym.
Czyżby osoba wypowiadająca się stosowała jakieś zdrobnienia? Nie. Czy pisarz naśladował dziecinną mowę? Nie. Czy więc w jego dziele mała pannica mówiła głosem dorosłego, gdyż jest już w niebie? Również nie. Dlaczego? Ma tu miejsce coś na miarę stylizacji dziecięcej, choć jest to równie mało widoczne. Zaskakuje bowiem wprowadzenie słów potocznych do pięknego języka poetyckiego: „kubek w kubek”, „z Bożej łaski”. Ten ostatni zwrot należy interpretować dosłownie, a już na pewno nie ironicznie. Zatem chodzi tu naprawdę o coś z miłosierdzia Boga. Natomiast pierwszy zwrot mówi nam jak oraz dzięki komu jest „dom kubek w kubek jak nasz – Czarnolaski”.
Cała ta opowieść Urszuli o przybyciu do nieba i odejściu Boga po odbytej rozmowie oraz wtórnym przyjściu Najwyższego na końcu wiersza odnosi się tylko do dwóch zdarzeń, ergo tekst jest dwudzielny. Czas przeszły to wspomnienia dziewczyny, natomiast teraźniejszy wskazuje, że wydarzenie dzieje się obecnie. Dzięki temu ukazują się nam odczucia córki Jana, które zostały skondensowane w ostatnich wersach dzieła i tworzą pointę. Poza tym jej uczucia mają wiele wspólnego z pragnieniem: „Zrób tak, Boże – szepnęłam – by w nie Twoich krasie | Wszystko było tak samo, jak tam w Czarnolasie”.
Rzeczywiście, Bóg spełnia jej prośbę, i tak: „I sprzęty, i donice rozkwitłego ziela | Tak podobne, aż oczom straszno od wesela”. Tutaj „sprzęty” i „donice” to świat przedmiotów, a od nich istotniejsza jest reakcja tytułowej postaci.
Nic dziwnego, iż niebo rozczarowuje, skoro sam Bóg nie rozumie dziecka. Jedynie prowadzi z nią dialog i to w taki sposób, jak dorosły z dziećmi: „I ja, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie | Nieraz do drzwi zapukam, by odwiedzić ciebie!”. Zresztą czy to czasem nie jest motyw zaczerpnięty z dziecięcych piosenek śpiewanych do snu?
W następujących po tym wersach doświadczamy wzrostu tempa wydarzeń. Dziecko szykuje się na przywitanie rodziców, po czym biegnie, by otworzyć drzwi: „Serce w piersi zamiera… Nie! To – Bóg, nie oni!”.
Jak to? Bóg? Czy wszechmocny mógłby tak postąpić po obietnicy, którą złożył: „Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa”? Do tego mamy tu do czynienia z archaizmem składni.
Powrót Króla Niebios nie jest dla Uli pociechą, gdyż jej tęsknota za rodziną jest bezbrzeżna i nikt nie jest w stanie ich zastąpić. Czy w związku z tym Leśmian w ogóle wierzył w jakiekolwiek życie po śmierci, jako że faktycznym domem jednostki okazuje się ziemski żywot? W końcu do „pustkowia”, czyli świata paranormalnego zwanego arkadią włożone zostały obrazy realnego, immanentnego domu wraz z jego całą zawartością. Dzięki tej mieszance wraz z Ulą przeżywamy jej cierpienie i współodczuwamy utęsknienie.
Oprócz użycia przestarzałych słów liryk XX wieku posłużył się chociażby porównaniem: „Tak podobne, aż oczom straszno od wesela”. Mało tego rzuca się w oczy „roznieta” – neologizm, który pojawia się także w innym jego wierszu i pochodzi od wyrazu „rozniecać” i „rozpalać”.
Utwór napisany jest zwrotkami dystychicznymi, jako że na każdą przypadają dwa wersy. W tym przypadku dwuwiersz to dobry wybór. Oczywiście sprzyja to podziałowi na równe sobie części, acz poeta wykorzystuje to do włączenia kierunku przeciwstawnego, dążącego do zespolenia tychże segmentów za pośrednictwem często występującego spójnika „i”, który ma miejsce nie tylko w tym wierszu tego autora.
Przesuwać się do finału analizy tejże dziewczęcej historyjki, warto nadmienić, iż jest to wiersz o budowie zbliżonej do pieśni Kochanowskiego pt. „Czego chcesz od nas, Panie”. O toposie odwróconym można rzec, iż jest napisany trzynastozgłoskowcem ze średniówką po siódmej sylabie. Ma zatem równą liczbę sylab i taki sam układ akcentów w poszczególnych linijkach. Krótko mówiąc, jest to wiersz sylabotoniczny.
Więcej o poemacie Leśmiana już nie jestem w stanie napisać. Najprawdopodobniej nie sposób jest wszystko dostrzec, albowiem poezja ma to do siebie, że zawsze coś ukrywa. Dzięki temu nadal stanowi tajemnicę, przez którą przebija się pewna filozofia. Według tej myśli ludzie chcący za życia raju nie wiedzą, co czynią, albowiem niebo może okazać się inne niż te z naszych wyobrażeń, a nawet uboższe od tego, co mamy w świecie śmiertelników. Dlatego do życzeń i imaginacji życia pozagrobowego powinniśmy podchodzić ostrożniej. Inaczej może nas spotkać rozczarowanie. Najgorsze, iż na własne życzenie.