Menu Zamknij

Wawrzon Rzepa ze „Szkiców węglem” Henryka Sienkiewicza

 

   Wawrzon to prosty chłop, a ponieważ nie wiadomo kto był jego ojcem – „matkę Rzepy znali wszyscy, ojca nikt” – niesłusznie podejrzewano, iż jest dzieckiem dziedzica Skorabiewskiego.

 

 

   Jako właściciel niewielkiego gospodarstwa – trzech morgów ziemi – nie mógł zbytnio się wzbogacić. Jednakże ratował go młody wiek i gospodarność oraz to, iż był silny: „Rzepa chłopisko był rosły jak topola, tęgi () do roboty był dobry”. Zresztą jako mąż młodej, na oko dwudziestoletniej, Marii Rzepy, i ojciec rocznego dziecka miał dla kogo się tak poświęcać.

 

   Dorabiał jako drwal i dobrze sobie radził: „Jak, bywało, plunie w garść, a chwyci za topór, a machnie, a stęknie, a uderzy: taż sosna zadrży, a wiór na pół łokcia się od niej oderwie”. Nie tylko chętnie ścinał, ale także garnął się do ładowania drewna na wóz. Jedyną jego przywarą było częste sięganie po wódkę, toteż można rzec, że i do picia pajał się pierwszy. Gdy był podpity, stawał się agresywny, nawet wobec swojej małżonki.

 

   Reszta wad nie była jego winą. Brak wykształcenia chłopów to problem całego ówczesnego kraju. Nie mogąc nic przeczytać i napisać był skazany na tych, którzy to potrafią. W przeszłości pomagał powstańcom, woził tajne, ważne dla nich papiery, o czym dobrze wiedział jeden z urzędników – pisarz gminny. Ten dobrze posługiwał się językiem urzędniczym i to do niego Rzepa miał największy szacunek, szczególnie, iż pan Zołzikiewicz mógł opowiedzieć władzom carskim o jego dawnej patriotycznej działalności. Urzędnik nie liczył się z ludźmi, chyba że miał z nich jakąś korzyść. Kiedy dowiedział się, że ma iść do wojska myślał, iż to pomyłka, albowiem mężczyzn w jego wieku, a dodatkowo żonatych i dzieciatych państwo nie powołuje do służby, ale mimo wszystko postanowił wyjaśnić sprawę z pisarzem. Dał się spić trunkiem i za pięćdziesięt rubli podpisał dokument, którego nie potrafił zrozumieć. Wiara w dobre intencje urzędnika minęła, kiedy Wawrzon wytrzeźwiał. Dowiedział się, iż jego podpis oznaczał zgodę na powołanie go do wojska za bratanka wójta Buraka.

 

   Po tym wszystkim skarży się przed… wójtem, pisarzem i ławnikiem, gdyż to oni stanowili sąd. Łatwowiernie wierzący w praworządność nie pomyślał, by udać się z problemem do wyższej instancji. W tak trudnej chwili swojego życia zachowywał się obojętnie, jakby popadł w chandrę. Częściej pijany nierzadko wszczynał w swym domu awantury, a czasami po prostu milczał, „Żyli więc niby w wielkiej urazie, a w chałupie grobowe panowało milczenie”.

 

   W jego obronie stawała jedynie żona. Kobiecina szukała pomocy w Sądzie Gminnym, gdzie decydował wójt z pisarzem, czyli ci, którzy knuli przeciwko Rzepie. Tym sposobem tylko pogorszyła sytuację, chociaż o tym nie wiedziała. Wszystko co im rzekła, przekręcono na niekorzyść jej męża i przez to trafił do aresztu. Próbowała uzyskać pomocną dłoń od księdza Czyżyka, ale i ten okazał się nie interweniować w sprawie katoliczki. Jedyne co zrobił, to odprawił mszę na pocieszenie. W dworze Skorabiewskich, po długim oczekiwaniu na jej przyjęcie, usłuszała o zasadzie nieingerencji w sprawy chłopstwa. W powiecie w Osłowicach, przeświadczona o krzywdzie jaka spotyka jej ukochanego, miała kłopot z przekazaniem problemu, przez co uznano ją za pijaną i wyproszono.

 

 

   Pan Rzepa miał pod swoim domem wspaniałą kobietę, która jednak – mimo dobrych chęci – przegrała walkę o jego i rodziny dobro. Nie to jednak nim wstrząsnęło, ale to, iż jego własna żona – aby go ratować – oddała się Zołzikiewiczowi. Duma wygrała ze zdrowym rozsądkiem, przez co zamordował ją siekierą. Zawładnięcty szaleństwem podpalił budynki na dworku. Chciał również zemścić się na pisarzu, aczkolwiek nie zdążył, gdyż został zatrzymany. Gwałtowność doprowadziła go do zła, z którego już nie ma odwrotu.

 

 

Translate »