Menu Zamknij

„Akademia pana Kleksa” Jana Brzechwy – język

 

 

   Autor „Akademii pana Kleksa” poczynił starania, iżby język jego opowieści oddawał, chociaż w pewnym stopniu, sposób pojmowania spraw przez dziecko, gdyż bajka ta stanowi pamiętnik Adasia. Pisarz osiągnął cel dzięki szczerości chłopca zapisującego w swoim dzienniku własne uczucia, obserwacje i wrażenia.

 

   Fascynująca, oczywiście dla odbiorcy, okazuje się też mowa szpaka. Skryba podarował tej kreacji literackiej niebywały język. Zwierzę wymawia jedynie kawałki słów, toteż możemy stwierdzić, iż Jan Brzechwa zastosował indywidualizację języka. I tak „…emia ana eksa” to Akademia pana Kleksa z tym małym wyjątkiem, iż wyrazy pozbawione zostały nagłosu.

 

   Interesujące i dość pomysłowe bywa również nazewnictwo zawarte w utworze. Nazwy miejsc bawią zaczytanych młodych, gdyż brzmią krotochwilnie, a nawet poetycko. Czy ulica Czekoladowa nie wywołuje w nas uśmiechu na twarzy? Nie śmiejemy się z ulicy Dręczycieli czy nie cieszymy z placu Doktora Dolittle?

 

   W Polsce był problem z nazewnictwem placu na cześć Misia Puchatka, a przecież Jan Brzechwa już dawno popierał pomysł nadawani obiektom nazw przyjaznych dla dzieci. Przykładem jest obecnie omawiana książka.

 

 

   Reasumując, można stwierdzić, iż polski pisarz – choć nie żyje w XXI stuleciu – stosował język wyraźnie przystosowany do dzieci. Na pewno lepiej mu to wyszło od wielu obecnych dorosłych, którzy tylko udają, iż chcą coś dla młodszych od siebie zrobić.

 

 

 

Translate »