Polski wieszcz zdecydował się na dokładne opisanie krajobrazu, co nadaje utworowi aurę tajemniczości, zapowiada grozę i zachęca czytelnika do dalszej przygody z tą literaturą.
Pierwej czytamy o gładziutkim, niczym szyba lub lód, jeziorze, którego otacza zieleń przypominająca puszczę. Następnie Świteź poznajemy podczas zmierzchu i odczuwamy zarówno strach jak ciekawość. Wyobrażamy sobie świecące na niebie gwiazdy, widzimy oblicze księżyca odbijające się w wodach i niebezpieczną przestrzeń, w jakiej tkwi sam narrator. Od czasu do czasu słyszymy hałas walk, rozpacz kobiet i dzwony. Dodatkowo nastrój tajemniczości, lęku i nadzwyczajności wzmacnia w balladzie potworną swawolę diabła. Tak też przerażający tumult, okrutny huk walczących i donośny krzyk kobiecy to dowody na straszliwe w skutkach wybryki czarta.
Nagle, uprzednio nie spodziewając się takiego obrotu sprawy, doświadczamy bezbrzeżną ciszę, w której usłyszeć możemy jeno szum i co najwyżej ciche, ledwie słyszalne podszepty modlących się niewiast. Nie ma już tego zgiełku wojsk czy wrzasków kobiet. Wojna i rozpacz – wszystko to ustało. A mimo to milczenie natury wzmaga przerażenie u czytającego. Dopiero po chwili dochodzi do siebie, wciąż jednak rozmyślając o zakończonych wydarzeniach.