Menu Zamknij

Konstrukcja utworu „A… B… C…” Elizy Orzeszkowej

 

   Chronologiczna kolejność zdarzeń rozpoczyna się, gdy Joanna lipska decyduje się na działalność nauczycielską, przez co musiała znaleźć się w gmachu sądu. Natomiast rozprawa sądowa ujawniająca osobowość bohaterki to kulminacyjny moment noweli.

 

 

   Życie zwyczajnej ówczesnej kobiety: przyrządzanie posiłków bratu, sprzątanie mieszkań i chęć wykonywania innej pracy nie ominęło i Joannę Lipską.

 

   Tajne nauczanie ubogich dzieci i satysfakcja z tej pracy powodowało w głównej postaci niezmierną radość. Natomiast rozprawa w sądzie, której przyczyną jest niesienie kaganka polskiej oświaty, udowodniła, iż była ona pożyteczna dla pozbawionych możności pobierania nauk z powodu biedy. Słowa: „Uczyłam dzieci, myślałam…, że czynię dobrze…” oraz „myślę, że dobrze czyniłam” są pełne godności.

 

   Skazana „łagodnie” na „dwieście talarów kary pieniężnej, a w razie niewypłacalności na trzy miesiące więzienia” nie żałowała tego, co czyniła.

 

   Spotkanie rodzeństwa w ich mieszkaniu okazało się jeszcze większą zgryzotą dla Joanny. Zaciągnięcie długu przez jej brata pozwalało jej uniknąć murów więziennych, acz dawało powody do większej nędzy i obaw.

 

 

   Wizyta dzieci z elementarzem w biednym domu Lipskich tylko potwierdziła w Joannie, iż dobrze robiła. Odzyskała siły do dalszej działalności. Jednakże reakcja Mieczysława była lekko mówiąc nieprzychylna i nieco poskromiła siostrę: „Precz mi stąd, malcy!…”. Mimo tego wydarzenia Joanna pospołu z Mieczysławem podjęli decyzję o kontynuacji nauczania przez Lipską.

 

Translate »