Menu Zamknij

Społeczność i jej obyczaje w historii opisanej przez Henryka Sienkiewicza w „Janko Muzykancie”

 

  Wieś, w której przyszedł na świat Janek, była pouwłaszczeniowa. Sprawami karnymi zajmował się samorząd poprzez sąd gminny, którym był wójt z ławnikami. Pomocą był stójkowy pilnujący ładu.

 

  Rodzicielka chłopca należała do osób ubogich, które chodziły o głodzie i chłodzie. Janek, podobnie do innych dzieci chłopów, od wczesnego dzieciństwa zajmował się bydłem. Najczęściej żywił się surową marchwią. Mieszkańcy wsi uznawali Janka za „odmieńca”, oczywiście w tym negatywnym znaczeniu, a nawet nazywali go „utrapieniem”. Po tym jak kiedyś nie obiecywano sobie, że przeżyje, tak później nie robiono sobie nadziei, że będzie z niego człek pracowity. Zresztą zawsze, mimo obietnic i kar cielesnych, tak się wsłuchiwał w muzykę natury, że zapominał o powierzonych mu zadaniach. Tej inności nie potrafili darować mu wieśniacy. Nie chcieli i nie umieli docenić jego talentu ani zrozumieć jego marzeń. Dlatego też Janek stawał się coraz bardziej osamotniony. W końcu przestał walczyć ze zdaniem innych i zaczął skrywać swoją fascynację do sztuki. Jednakże pociąg do niej zwyciężył, co skończyło się dla niego batami, a po kilku dniach zgonem.

 

  Wymiar sprawiedliwości nie wiedział przecież, czym jest ani litość, ani zdrowy rozsądek. Nikt nie zadbał o talent, jaki miał pod nosem. Wolano jeździć za granicę, by tam podziwiać umiejętności innych. Przysłowie: „cudze chwalicie, swego nie znacie” zdaje się tutaj być adekwatne do sytuacji drugiej połowy XIX wieku.

Translate »