Menu Zamknij

Streszczenie „A… B… C…” Elizy Orzeszkowej

 

 

   Z powodu cenzury Eliza Orzeszkowa zamieściła akcję w „wielkim mieście wielkich Niemiec”. W rzeczywistości jednak prawdopodobnie jest mowa o zaborze nie niemieckim, ale rosyjskim. Joanna Lipska mieszkała w mieście znajdującym się pod zaborem z bratem – Mieczysławem. To młoda, ładna kobieta, ale bardzo uboga, zatroskana i smutna. Po śmierci ojca nosiła skromną, w kolorze żałobnym, pocerowaną suknię. Połatane ubranie świadczyło o jej kryzysie finansowym. Do momentu śmierci taty, nie wiedziała, czym jest ubóstwo. Później przyszło jej poznać gorzki smak głód. Swojemu ojcu, nauczycielowi gimnazjum uczącego ją świata, zawdzięcza umiejętności i posiadany zasób wiedzy. Jej rodzic zmarł przez to, iż wyrzucono go z pracy z powodu nauczania niezgodnego z propagandą. Nie był w stanie przeżyć uciemiężenia polskiego narodu.

 

 

   Główna bohaterka zamieszkała z Mieczysławem – skromnym urzędnikiem, którego zwie Mieczkiem. Jako słabo zarabiający kancelista nie może zapracować na utrzymanie swoje i siostry. Żyją więc bardzo skromnie. Na domiar tego ten ubogi urzędnik ma cherlackie zdrowie już od szesnastego roku życia. Objawem choroby jest choćby kiepski rzut oka. To przez wzrok zmuszony został zakładać na nos ciemne binokle. Poza tym stracił na wadze i pobladł. Jako że tyle czasu chorowało jego ciało, to i dusza nie ma się ku zbytniej radości. Zazwyczaj więc pozostaje cichy i zasępiony.

 

   Joanna nieustannie martwiąca się o niego szuka sposobu, by mu pomóc. Rozmyśla wciąż jak być potrzebną również innym ludziom. Po pierwsze chce zarobkować, ażeby wspomóc najbliższą jej osobę w świecie. Po drugie zamierza przynosić „komukolwiek czy czemukolwiek na świecie” korzyść z własnego istnienia. Przyjęcie stanowiska guwernantki w jakimś wiejskim dworku jest jednak niemożliwe, albowiem troszczy się, opiekuje bratem i nie może, ani nawet nie chce go ot tak porzucić.

 

   Pewnego dnia z radością oznajmia Mieczkowi, iż maglarka – kobieta nieco zamożniejsza, zaproponowała Joasi nauczanie jej wnuczki. To właśnie tego dnia rozpoczyna się akcja właściwa noweli. Z chęcią przyjmuje propozycję pani Różnowskiej. Wraz z dwiema dziewczynkami ma przychodzić na zajęcia do Lipskiej ich kolega. Pani nauczycielka szybko pomyślała też o innych dzieciach z podwórka. Przykładem jest dołączenie do grona jej podopiecznych Kostusia – syna ślusarza-alkoholika, który miał dwanaście lat i już biegał do szynku pić wódkę, ale czytać i pisać go nie nauczono. Innym uczniem była Mańka, której tata to stróż kamienicy. Do tejże gromadki zaproszona została także córka mularza. Rodzice całej trójki odwdzięczają się, jak mogą za dobre uczynki wobec ich pociech. Oczywiście chętnie kształcąca biedotę była świadoma, iż dużo pieniędzy jej nie przybędzie, ale to zawsze coś, a nie bezczynność podyktowana brakiem możliwości.

 

   Praca dla głównej postaci jest istotna jeszcze z jednego powodu. Przyczyną tą jest podkochiwanie się w młodym lekarzu – Adamie, na którego można było liczyć w trakcie długiej choroby jej ojca. Zdając sobie sprawę z realiów i swojego położenia materialnego, nie śmie nawet myśleć o bliższej relacji między nią a z doktorem. Jedynie chce, poprzez pomaganie innym, zdobyć jego szacunek.

 

   Mieczysław z radością przyjął pomysły Joanny, która jest dumna ze swojej „szkółki”. Od czasu jej powstania dziewczyna stała się wesoła, wyglądająca na szczęśliwą. Odnalazła swój cel życia, dzięki czemu teraz ma poczucie własnej wartości. Do tego Kostuś, który wcześniej bił Mańkę, teraz się nią opiekuje.

 

   Cało to dobro i uciechę tychże ludzi narusza oskarżenie wysunięte wobec Lipskiej o prowadzenie, rzecz jasna bez zezwolenia władz, szkoły w swoim mieszkaniu. Na rozprawie zeznają świadkowie – rodzice jej uczniów. Wszyscy zgodnie bronią młodej kobiety. Żaden z zeznających nie widzi niczego złego w uczeniu dzieci, których rodziny nie stać na taki start, jaki mają ludzie zamożni. Maglarka chce nawet całą winę wziąć na siebie. Twierdzi, że to ona namówiła pannę do dawania lekcji. Joanna zaś ma na swoją obronę wyłącznie jedno zdanie: „Uczyłam dzieci, myślałam…, że czynię dobrze”. Na sali sądowej obecny jest także brat oskarżonej. W czasie przerwy, w oczekiwaniu na wyrok, nauczycielce przygląda się przez pewien czas sędzia. Być może jest to Polak. Sąd uznaje młodą kobietę za winną. O dziwo, wyrok jednak okazuje się łagodny, choć nie ulega wątpliwości, iż nie dla osoby znajdującej się w niedoli. Skazano ją bowiem na dwieście tolarów grzywny z zamianą na trzy miesiące więzienia, gdyby nie wpłaciła pieniędzy. Wiedząc, iż jest niewypłacalna, od razu przyjmuje, że czeka ją wiele tygodni za kratami.

 

   Po rozprawie Mieczek nakazuje Joannie udać się do domu, a sam udaje się do miasta. Wróciwszy wieczorem, widząc jak siostra stara się mu zapewnić byt przez te trzy miesiące, wyjawia siostrze, iż zapożyczył się u lichwiarza. Ta, myśląc o przyszłych kłopotach brata związanych z pożyczeniem pieniędzy, zaczyna go błagać, aby tylko je zwrócił i pozwolił jej udać się do więzienia. Skamlenie jednak na nic się zdaje, gdyż Mieczysław wpłacił już należną grzywnę za siostrę.

 

 

   Chwilę po tym do kobiety przychodzi Kostuś z Mańką. Dzieci jakby nigdy nic się nie stało, nieświadome problemów w świecie dorosłych, przychodzą do mieszkania rodzeństwa na kolejną lekcję. Zły, przestraszony o przyszłość siostry Mieczek pogania je z domu. Wyganiając dzieci, nie zauważył, że choć Kostuś uciekł, to Mańka przeczekała ten stan gniewu za łóżkiem i wychodząc z ukrycia, zaczyna sylabizować: a… b… c… . Słysząc recytowane abecadło, Mieczysław nie jest w stanie po raz drugi zaprotestować. Nakazuje jedynie, żeby od tej pory nauka odbywała się w ciszy.

 

Translate »