„Mały Książę” to książka nawiązująca do zdarzenia mającego miejsce w życiu autora – Antoine’a. Urodzony 29 czerwca 1900 roku w Lyonie, po studiach i służbie wojskowej w lotnictwie wybrał zawód pilota.
Narrator tegoż dzieła bierze udział w opisywanych przez siebie zdarzeniach. W większości wypadków stosuje pierwszą osobę liczby pojedynczej czasu przeszłego, acz zdarza się, że w narracji mają miejsce pewnego typu wstawki wskazujące na czas teraźniejszy, innymi słowy na czas tworzenia utworu.
„Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby:
albo tak, jakby nic nie było cudem,
albo tak, jakby cudem było wszystko”
Albert Einstein
„Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia”
Albert Einstein
Z gąszczu przeczytanych przeze mnie książek, niewiele mogę wybrać tych, które równie mocno utkwiły w mojej pamięci, jak „Mały Książę”. Miewam, że wszyscy z nas przeczytawszy multum publikacji, najbardziej pamięta te, które zaciekawiły, uczyły poprzez zabawę, a nawet wzruszały. Często też łatwiej zapamiętać coś, za sprawą fantastycznych aspektów. Akcje innych utworów już zdołaliśmy wymazać ze swojej pamięci, gdyż to nie dzięki tym książkom teraz zupełnie inaczej postrzegamy siebie i otoczenie.
Wiele osób zapamiętało historie opowiadane im we wczesnym dzieciństwie, nawet te czytane do snu, które przecież miały ich uśpić, a nie pobudzić do myślenia. Z czasem zauważyli, że co pewien czas wracają do nich myślami, powiem więcej, coś nimi kieruje, by znowu po nie sięgnąć, ponownie zapoznać się z ich treścią i na nowo wyciągnąć wnioski. Jeżeli nawet nowe konkluzje niczym się nie różnią od tych poprzednich, to przekonują się, że warto było po latach przeczytać znowuż wybrane przez nich dzieło i dowiedzieć się, czy dalej podążają we właściwym kierunku. Powracają wtenczas lata młodości, a tamten punkt widzenia wywraca do góry nogami ich dzisiejsze wyobrażenie o świecie, które zostało zniekształcone przez doświadczenia z innymi, poddanymi już wzorcom dorosłej rzeczywistości. Świadomie bądź nie, lektura wpływa na ich postawę i zachowanie. Myślę, że to dobra zmiana, o ile w wyłonionej pozycji literackiej człowiek dostrzega wartości.
Niemniej, także w mojej pamięci będzie tkwiło pewne dzieło i jest nim książka Saint-Exupéry’ego. Wprawdzie dopiero ostatnimi czasy przyszło mi się z nią zapoznać, ale nie przeszkadza mi to, aby śmiało wywnioskować, że jej treść nigdy już nie uleci z mej pamięci. Pozostanie we mnie, albowiem dzięki niej uległ zmianie mój zespół przekonań. Zaiste, dawniej, gdy rodzina czytała coś, moja osoba traktowała to z przymrużeniem oka. Jednakże lektura ta, choć poniektórym może wydawać się jedynie baśnią, jest czymś więcej, a na pewno została napisana dla szerszego grona czytelników, nie tylko dla dzieci. Przypuszczam, że nawet bardziej przewidział ją autor dla rodziców, niż dla ich pociech. Młodzi mogą ekscytować się jej przygodami, a starsi zastanawiać się nad tkwiącym w niej przekazem i nad sobą.
W końcu młodemu bohaterowi wystarczył rok, by zrozumieć, na czym polega przyjaźń i poznać złe strony bycia dorosłym. Nie wiem, czy w gruncie rzeczy powrócił do róży, czy tylko w wyobraźni, acz jeśli nawet tylko w myślach, to w pewnym sensie jego jestestwo ostatecznie znalazło się przy niej. Można zatem powiedzieć, że przyjaźń i miłość potrafi być silniejsza od śmierci, a przynajmniej od strachu przed jej nadejściem.
Postać powieści nauczyła mnie wiele. Dzięki niemu wiem, że o mały włos moja osoba straciłaby wiedzę na temat tego, co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu. Najgorsze, że nie była świadoma tej zbliżającej się utraty. Zapodziać gdzieś swoją tożsamość – to nie dla mnie. Wiem jednak jedno, książę nie był jakimś tam małym bohaterem, tak jak jego wyobraźnia nie była tyci i nieznaczna. Autor także zdaje się, że był bogatym wewnętrznie człowiekiem, gdyż odważył się zagrać z adresatami swoich utworów w zabawę, do której niezbędna jest umiejętność twórcza, imaginacja. Z ubolewaniem należy jednak zaakcentować fakt, że pomimo słów samego poważanego przez dorosłych Alberta Einsteina, rodzicom i dziadkom brakuje fantazji. A przecież „wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy”. Z drugiej jednak strony zauważył, że „tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota”, choć w drugiej części swojej wypowiedzi zaznaczył, że co do tej pierwszej kwestii, można mieć jeszcze jakiekolwiek wątpliwości.
Piórem Antoine przekazał więcej, niż świat naszych opiekunów jest w stanie spostrzec i pojąć. Jak tego dokonał, będąc samemu już w nie tak młodym wieku, bo przecież przekroczył czterdzieści lat? Myślę, że odnalazłam jego receptę na ten sukces właśnie w jego dziele i zamierzam to wykorzystać w moim przyszłym, późniejszym już żywocie. Po części pewnie zostanę dzieckiem z zasadami. Czemu nie? Może i dorośli pozwalają sobie na poczynania łamiące reguły, które wpajają nam od dziecka, ale to nie oznacza, że muszę czynić tak samo, prawda?
Utwór ten może wydawać się baśnią poetycką, chociaż takie mniemanie, wedle moich spostrzeżeń, wydaje się mylne. Dlaczego? Kiedy zrezygnujemy z powierzchownego spojrzenia na tę lekturę i przyjrzymy się jej bliżej, dostrzeżemy cechy alegorii, a nawet powiastkę filozoficzną.
Dzieło Antoine’a to niezwykła, bardzo interesująca opowieść o lotniku i podróży tytułowego bohatera. Przeczytawszy książkę, trudno było mi dostrzec w niej coś poza zajmującą historią chłopczyka – wędrowca. Mały Książę, bo tak został przedstawiony narratora, zwiedzał przeróżne planety. Dlaczego?
Biblia stanowi źródło kultury europejskiej. Nie ulega wątpliwości, iż pierwej w obrębie religijnym i etycznym. Najistotniejsze dla człowieczeństwa są przykazania zwane Dekalogiem i to niezależnie od kraju, spojrzenia na świat czy wyznawanej religii. Wtórnie w sferze kulturowej, albowiem stała się natchnieniem filozofów, ludzi pióra i innych artystów.
Stary Testament:
Chrześcijanie żydowską świętą księgę nazywają Starym Testamentem. Rozpoczyna ją Tora, mająca także takie nazwy jak: Księgi Mojżesza, Pięcioksiąg. Kolejność reszty w Biblii hebrajskiej została zmieniona tak, by najpierw miały miejsce Pisma, a w następnej kolejności Księgi Proroków. Wersja prawosławna i katolicka mają księgi, których nie odnajdziemy u protestantów.
Niezależnie czy byłeś świętym, czy grzesznikiem, jeśli uwierzyłeś, Jezus cię uzdrowił. Nie potrzebował szczegółów dotyczących dolegliwości. Jezus uważał choroby za zło dla rodzaju ludzkiego. Ludzie jednak lubią sobie komplikować życie, o czym świadczy pogląd Pawła widzącego w chorobie konsekwencje grzechu, działań złych sił i fałszywych bóstw oraz niegodziwe postępowanie ogółu. Sam zresztą utracił wzrok na kilka dni, rzekomo przez prześladowanie chrześcijan. Poza tym miał coś, co przypomina padaczkę, a nazwał to ościeniem dla ciała. Choroba ta powstała przez szatana na rozkaz Boga i miała przyczynić się do wyzbycia przez niego wyniosłości. Paweł uznał ją za działającą na plus, gdyż umożliwiła mu przybliżenie się nie tylko do cierpienia Jezusa, ale także do jego ideału. Niestety, to przyczyniło się również do niszczenia własnego zdrowia i okaleczenia ciała przez rzesze późniejszych wyznawców.
„Obaj czytaliśmy Biblię dnie i noce całe,
Coś ty jako czarne, ja odczytałem białe.”
William Blake