20 czerwca 1879r.
W sobotni wieczór zdałem sobie sprawę, że właśnie skończyła się moja przygoda z Progimnazjum Pyrzogłowskim. Całych tych czterech nie sposób żałować. Co prawda lekko nie było, acz tego, co już umiem, nikt mi już nie odbierze. Jedyne, co bym chciał zmienić, gdybym umiał, to śmierć poczciwego Paluszkiewicza. Jego zejście z tego świata było dla mnie nie wyobrażalnym ciosem. Musiałem nauczyć się samodzielności, a to jest arcytrudne zadanie. Dziwne, że od opinii zależy tak wiele. Dzięki mojej reputacji mogłem udzielać korepetycji i przetrwać ten trudny czas. Gdyby nie ta forma dorabiania sobie, nie dałbym rady. Wreszcie mam ciężko zapracowane świadectwo ukończenia szkoły. Nie wiedzieć czemu wszyscy widzą mnie w stroju księdza. Zapewne nie wyobrażają sobie innego zawodu dla chłopskiego syna po szkole. Jednak mnie w głowie zupełnie co innego. Zresztą będę miał teraz trochę czasu do przemyślenia tego i owego, gdyż wracam do domu. Ciekawe co nowego słychać w Pajęczynie.